Poznań – Olsztyn

 

Poznań – Olsztyn 477 km

ETAP 01 26.09.2022 Poznań – Swarzędz 16 km
ETAP 02 27.09.2022 Swarzędz – Pobiedziska 20 km
ETAP 03 28.09.2022 Pobiedziska – Fałkowo 22 km
ETAP 04 29.09.2022 Fałkowo – Gniezno 18 km
ETAP 05 30.09.2022 Gniezno – Trzemeszno 22 km
ETAP 06 01.10.2022 Trzemeszno – Mogilno 18 km
ETAP 07 02.10.2022 Mogilno – Strzelno 19 km
ETAP 08 03.10.2022 Strzelno – Kruszwica 18 km
ETAP 09 04.10.2022 Kruszwica – Inowrocław 22 km
ETAP 10 05.10.2022 Inowrocław – Gniewkowo 25 km
ETAP 11 06.10.2022 Gniewkowo – Toruń 27 km
ETAP 12 07.10.2022 Toruń – Głogowo 25 km
ETAP 13 08.10.2022 Głogowo – Golub Dobrzyń 27 km
ETAP 14 09.10.2022 Golub Dobrzyń – Tomkowo 17 km
ETAP 15 10.10.2022 Tomkowo – Brodnica 27 km
ETAP 16 11.10.2022 Brodnica – Nowe Miasto Lubawskie 32 km
ETAP 17 12.10.2022 Nowe Miasto Lubawskie – Glaznoty 28 km
ETAP 18 13.10.2022 Glaznoty – Stębark 28 km
ETAP 19 14.10.2022 Stębark – Olsztynek 20 km
ETAP 20 15.10.2022 Olsztynek – Gietrzwałd 24 km
ETAP 21 16.10.2022 Gietrzwałd – Olsztyn 22 km

Etap 01 26.09.2022 Poznań – Swarzędz 16 km

Rozpoczynam nowy projekt, dość ambitny. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. W tych czasach nic nie można zaplanować na 100 %. Chciałem dojść Drogą Jagiellońską do Wilna, wyskoczył Łukaszenko, zatrzymałem się na Bugu w Mielniku. Planowałem dojście do Kamieńca Podolskiego, Putin napadł na Ukrainę i “czekam” w Bieczu na wznowienie wędrówki. Wymyśliłem nową trasę. Zaczynam od odcinka Poznań – Olsztyn. Trzy tygodnie, niecałe 500 km, Szlak Piastowski, Toruń, dolina Drwęcy, Grunwald. Może być naprawdę ciekawie. Już pierwszego dnia miłe zaskoczenie. Planowałem “półetap” aby tylko wyjść z Poznania a wyszedł krótki, ale bardzo fajny odcinek. Po wyjściu z dworca Poznań Główny, najpierw samo  centrum miasta. Totalnie rozkopane, i ulica św.Marcina i rynek Starego Miasta. Po prostu kompletna demolka z generalną wymianą podziemnych instalacji. Potem już Ostrów Tumski, dalej ulica Ostrówek (kiedyś najmniejsze miasteczko Rzeczypospolitej), i wreszcie Śródka z bardzo znanym muralem. Jeszcze gotycki kościół na terenie dawnej komandorii Joanitów i już widzę początkową stację kolejki wycieczkowej wzdłuż jeziora Malta. Zalew Malta to obecnie jeden z najbardziej rozpoznawalnych torów wioślarsko – kajakowych na świecie, częste miejsce prestiżowych zawodów sportowych. Idę wzdłuż popularnej Malty ścieżką rowerową kilka km, potem leśne dróżki, małe jeziorka, osiedle Antoninek. Super klimaty. Tak dochodzę do Swarzędza, który w ostatnich latach trochę “urósł”, ale turystycznie stanowi średnią atrakcję. W rynku zwracam uwagę na pomnik Augusta Cieszkowskiego. To bardzo zasłużony jegomość wywodzący się właśnie z tej okolicy. Koniec etapu, odczuwam trochę trudy rozruchu po dłuższej przerwie w chodzeniu.

Etap 02 27.09.2022 Swarzędz – Pobiedziska 20 km

Mogło był gorzej. Rano skutki “rozruchu” okazują się nie takie straszne. W przeszłości bywało nieraz gorzej. Pogoda także lepsza niż w prognozie, tylko przejściowy lekki deszcz. Wystarczyła kurtka, peleryny nie musiałem wyciągać. Ze Swarzędza proza, zwykłą drogą do Uzarzewa. Ciekawa wieś. Zabytkowy kościół, w którego wnętrzu znajduje się namalowana iluzja ołtarza. Obok klimatyczna plebania z XIX w (chyba już opuszczona). Potem pałac z końca XIX stulecia, funkcjonujący obecnie jako muzeum łowiectwa. Początek kolekcji stanowiła donacja fantów myśliwskich Adama Smorawińskiego, znanego kiedyś kierowcy rajdowego. Następnie długa wieś Biskupice i dalej fajna droga lasami w kierunku Pobiedzisk Letniska. Zaczynają się tereny rekreacyjne na jeziorem, potem replika drewnianego grodu (pomijam, to raczej atrakcja dla rodzin z dzieciakami). Zaglądam natomiast do skansenu miniatur. Muszę przyznać, że dość ciekawie. Kilkadziesiąt obiektów z terenu Wielkopolski z naciskiem na obiekty charakterystyczne dla Szlaku Piastowskiego. Trochę połaziłem i pooglądałem. Później już hotel, drobne zakupy i odpoczynek. W sumie nie jest źle.

Etap 03 28.09.2022 Pobiedziska – Fałkowo 22 km

Słoneczna pogoda, znowu lepiej niż w prognozie. W sumie etap spoko, czuję, że powoli się rozkręcam. Rano przechodzę przez rynek w Pobiedziskach. Oglądam z zewnątrz zabytkowy kościół, dzwonnicę i dorodny okaz robinii (ponad 4 m w obwodzie). Dalej małomiasteczkowa ulica a potem już droga do Węglewa. Tam krótki odpoczynek przy remontowanym drewnianym kościółku i potem lokalnymi drogami do Lednogóry. Dobre wrażenie. Ładny teren rekreacyjny nad jeziorem, wszystko od igły. Podążam wzdłuż południowego brzegu jeziora i dochodzę do skansenu wsi wielkopolskiej w Dziekanowicach. No, bogato. Wiele typowych dla regionu zagród, teren dworu, młyny i charakterystyczne wiatraki, mały cmentarzyk z kaplicą podarowaną przez prymasa Stefana Wyszyńskiego. W sumie miły spacer, przy ładnej pogodzie, po ciekawym miejscu. Dalej gwóźdź dzisiejszego programu; Ostrów Lednicki. Przedtem, po drodze zwracam uwagę na nowo wybudowany, czekający na otwarcie budynek Muzeum Pierwszych Piastów. Trzeba przyznać, że w ostatnich latach zauważa się w Polsce sporo starań o pamięć o naszych dziejach. Docieram do Ostrowa Lednickiego. Cały teren zakupił i ofiarował na cele muzealne właściciel ziemski, powstaniec listopadowy i wielki patriota Albin hr. Węsierski. Spieszę szybko na prom, 30 min. wystarcza mi na obejrzenie pozostałości mieszkowego palatium, miejsca bardzo symboliczne w naszej historii. Potem wracam promem na “ląd stały”, gdzie z zainteresowaniem oglądam, jakże aktualną w obecnych czasach, wystawę o naszych średniowiecznych związkach z Rusią. Wystawa powstała dzięki inicjatywie strony ukraińskiej. A potem jeszcze pięć km i nocleg. Ciekawy etap.

Etap 04 29.09.2022 Fałkowo – Gniezno 18 km

Etap celowo krótki, chciałem mieć trochę czasu na Gniezno. Rano a właściwie nad ranem odwiedzają mnie w pokoju dwa koty. Bez żadnych kompleksów i straszne pieszczochy. Wychodzę z noclegu i cały czas ścieżką wzdłuż drogi idę do gminnego Łubowa. Tam ciekawy drewniany kościół. Szkoda, że zamknięty na cztery spusty. Niestety, takie sytuacje stają się w dzisiejszych czasach normą. Potem węzeł drogi krajowej z ekspresową S 5 i wreszcie polami z widokiem na Gniezno. Wejście do miasta przez nową dzielnicę. Solidne wrażenie. Potem Muzeum Pierwszych Piastów. Pomysł ok., powstało jako jubileuszowy pomnik Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Odczucia, niestety, takie jak przypuszczałem. Może jestem starej daty, ale w muzeach oczekuję oryginałów a nie ich kopii. Tu jest wszystko, i drzwi gnieźnieńskie i romańskie relikty ze Strzelna. Jest mnich ze Slęży, jest nawet szczerbiec. Tyle tylko, że to wszystko, to podróbki. Do tego jedna sala poświęcona Wielkiej Lechii. Takie dyrdymały. Może to dobre na rodzinną wycieczkę z dziećmi, ale w sumie słabe. Mam nadzieję, że podobnej powtórki nie będzie w nowo otwieranym muzeum na Ostrowie Lednickim. Potem dostrzegam już gnieźnieńską katedrę, do której na chwilę zaglądam po drodze. Kwateruję się w samym rynku, chwila odpoczynku i już teraz uczciwe zwiedzanie katedry wraz z wejściem do drzwi gnieźnieńskich. Tym razem drzwi są oryginalne :-). Świadomie rezygnuję z muzeum, wybieram raczej klimat samej katedry i wzgórza Lecha. Dalej spacer na Zielony Rynek. To dawne miasto Cierpięgi (od starej nazwy szubienicy). Wieczorem, tym razem przy świetle, jeszcze raz Wzgórze Lecha z katedrą, interesujący rynek i główna ulica Bolesława Chrobrego. W sumie nasyciłem się Gnieznem zadawalająco.

Etap 05 30.09.2022 Gniezno – Trzemeszno 22 km

Spokojny etap, dobra pogoda. Bez pośpiechu wychodzę z Gniezna. Najpierw idę drogą, potem ścieżką pod lasem, lokalnymi traktami, następnie przez budowę modernizowanej szosy. Wreszcie spotykam natrętnego psa, którego prawdziwych zamiarów wobec mnie nie jestem w stanie do końca rozszyfrować. Jakoś się go pozbyłem, ale był stresujący. Dalej idę własną autorską trasą i muszę przyznać, że wychodzi mi to zupełnie nieźle. Nawet przejście przez lokalną wytwórnię kruszywa okazało się interesujące. Wchodzę do Trzemeszna, miasteczko takie sobie. Główna atrakcja to okazała barokowa bazylika ze wspaniałymi freskami Smuglewicza i kolumnami, będącymi reliktem romańskiej poprzedniczki. Wg tradycji miejsce to jest związane ze św.Wojciechem. To tutaj przez 5 lat przechowywano jego szczątki przed oficjalnym pochówkiem w Gnieźnie. Bazylika w Trzemesznie robi naprawdę duże wrażenie. Obok budynek dawnego alumnatu, założonego przez opata Michała Kosmowskiego w XVIII w. i będącego nie tylko znaną placówką oświatową doby Oświecenia, ale i także później znakomitego gimnazjum. Nauki w placówce pobierali m.in. gen. Marian Langiewicz, Hipolit Cegielski, Jędrzej Śniadecki i Jerzy Waldorff. Idę dalej centralną ulicą i dochodzę do tutejszego rynku czyli placu Jana Kilińskiego, z jego pomnikiem po środku. To tu, w małym Trzemesznie urodził się najważniejszy polski szewc, bohater insurekcji kościuszkowskiej. W sumie kolejny udany dzień.

Etap 06 01.10.2022 Trzemeszno – Mogilno 18 km

Kolejny krótki, taki “młodzieżowy” etap. Takie etapy ok. 20 km są dobre na początku, można się spokojnie rozkręcić. W tych okolicach dzienny kilometraż narzuca także topografia, bowiem takie odległości (15 – 20 km) dzielą od siebie kolejne miasteczka. Z jednej strony trochę mało jak na cały etap, ale z drugiej gdyby łączyć dwa krótkie odcinki w jeden, byłoby ciut ponad miarę. W końcu to mój urlop. Pogodny poranek, wychodzę o 9:00. Łagodne polodowcowe wzniesienia i małe jeziorka. Wcale nie jest tak nudno w tych okolicach. W Wydartowie stara nieczynna kuźnia z bocianim gniazdem. Kiedyś może być ciekawą atrakcją turystyczną. Potem wieża widokowa (12 m) w Dusznie. Wojskowe poprzedniczki sięgały do 70 m wysokości. Widać Mogilno i podobno przy dobrej pogodzie także Gniezno i Licheń. Za wioską granica województw wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego. Choć historycznie, Mogilno leży w Wielkopolsce a nie na Kujawach. Zbliżam się do miasteczka i zaczynam od … cmentarza. To tu znajduje się mauzoleum ks.Piotra Wawrzyniaka, wielkiego patrioty i społecznika, który ostatnie lata swego życia spędził w Mogilnie jako miejscowy proboszcz. W jego pogrzebie brało udział 15 tysięcy ludzi, Mogilno liczyło w tym czasie 5 tysięcy mieszkańców. W sąsiedztwie pochówku księdza warto zwrócić uwagę na starannie zadbaną kwaterę Powstańców Wielkopolskich. Potem cały czas wzdłuż jeziora Mogileńskiego, nad którym rozłożyło się miasto. Przechodzę przez ładny park i niezbyt ciekawy rynek. Dalej odnowiony gotycki kościół św.Jakuba z piękną dorodną lipą. To tu pełnił swa posługę ks.Wawrzyniak. Jeszcze 200 m i dawny klasztor Benedyktynów, obecnie centrum spotkań. Pomimo wymiany okien, udało się jakoś załatwić tu nocleg. Przecież to główny punkt dzisiejszego etapu. Jeden z najstarszych zabytków architektury romańskiej w Polsce. Dzięki uprzejmości dyżurnego zakonnika, zwiedzam indywidualnie od zakrystii. Idę przez wirydarz do drugiego skrzydła, potem od “kuchni” do kościoła i wreszcie do romańskiej krypty ze słynną kolumną opata. To już nie żarty. Tu historia sięga Kazimierza Odnowiciela. To prawie tysiąc lat. W krypcie ciekawe tablice o zakonie benedyktynów i historii opactwa. Szczególne miejsce, okazja do podróży w czasie. Surowe romańskie wnętrze. Jestem sam, bez kibiców. Super. Mam satysfakcję, że udało mi się tu dotrzeć i chwilę pobyć w tym miejscu. I jeszcze jedna refleksja stanowiąca swoista klamrę w moich wędrówkach. Kiedy szedłem Szlakiem Jakuba do Santiago de Compostella, w zachodnich Niemczech odwiedziłem opactwo w Brauweiler. Wg wszelkich danych pierwsi mnisi, którzy zakładali klasztor w Mogilnie przybyli  w XI w. właśnie stamtąd.

Etap 07 02.10.2022 Mogilno – Strzelno 19 km

Rano, na pożegnanie z klasztorem w Mogilnie, oglądam w wirydarzu podobno najstarszą romańską studnię w Polsce, po czym opuszczam to magiczne miejsce. Jest niedzielny poranek. Pochmurno, widać ślady nocnego deszczu. Pierwsze km idę dość ruchliwą drogą. Bez pobocza. Dobrze więc, że to niedziela i rano. Dochodzę do Kwieciszewa, starej wsi, niegdyś miasta. Pozostałości po trójkątnym rynku i odrestaurowany późnogotycki kościół. Potem pola, kawałek lasem, znowu pola i wreszcie wejście do Strzelna. Muszę zdążyć na 12:20. To warunek obejrzenia wnętrz romańskich kościołów. Pogoda coraz ładniejsza. Już w Strzelnie dzwonię do p.Damiana, który jest miejscowym kustoszem i przewodnikiem. Potwierdza mi, że załapię się na zwiedzanie z umówioną wycieczką. Czekam więc i oglądam całe wzgórze św.Wojciecha. Super wrażenie, wszystko starannie odremontowane i zadbane. W końcu zwiedzanie kościółka św.Prokopa, muzeum i kościoła św.Trójcy. Rewelacja. Prawdziwy hit, wszystko oryginalne! Do wizyty w Strzelnie zachęciły mnie m.in. interesujące filmiki jakie obejrzałem w necie. Wiedziałem, że jest tu ciekawie, ale, że aż tak. Romańskie zabytki absolutnie górna półka. Najbardziej znane oczywiście dwie słynne kolumny. Jedna obrazuje cnoty a druga przywary ludzkie. Plus historia tego miejsca. Świadomość, że z romańskiego bifarium (podwójne wewnętrzne okno), spoglądali na kościół i polscy królowie (sam Władysław Jagieło gościł tu 7x) i np cesarz Napoleon, pobudza moja wyobraźnię. Do tego komentarz p.Damiana, i kompetentny i dowcipny. Tak powinno się robić prawdziwą turystykę. Strzelno to absolutnie moje odkrycie A.D. 2022. Perełka, której odwiedzenie powinno być obowiązkowe dla każdego w miarę kumatego Polaka. Jedyny minus, to brak bazy noclegowej w mieście. Skazany jestem na podwiezienie do odległego o jakieś 7 km zajazdu, gdzie na zakończenie, tego jakże udanego dnia wciągam solidną porcję pierogów :-). Jutro muszę wrócić do Strzelna, aby w rynku wznowić dalszą wędrówkę.

Etap 08 03.10.2022 Strzelno – Kruszwica 18 km

Kolejny krótki etap na Szlaku Piastowskim. Rano wracam okazją z motelu na rynek i już z buta udaję się dalej. Dzisiaj moim celem jest Kruszwica. Pogoda zapowiada się średnia, chłodno, zachmurzenie, wiatr i przelotne opady. W pierwszej części etapu nawet musiałem przez godzinkę korzystać z mojej peleryny. Potem przychodzi przejaśnienie i poprawa pogody, by w samej końcówce znowu trochę popadać. W drodze warte uwagi Polanowice z pałacem z przełomu XIX/XX w. Obecnie remontowany, jest związany z tragiczną historią właściciela majątku Hansa (Jana) Gierke, który będąc Niemcem stał się polskim patriotą i jest nazywany kujawskim Schindlerem. Za swoje życiowe wybory zapłacił w 1939 roku najwyższą cenę. Potem już Kruszwica. Zaczynam od najciekawszego miejsca, bazyliki św.św.Piotra i Pawła. Romańska. W jakim stopniu autentyczna? Naprawdę trudno powiedzieć. Po wielu przebudowach w swojej historii, po wojnie została poddana gruntownej reromanizacji. Udaje mi się wejść do środka, do takiej dużej wydzielonej i okratowanej klatki (takie czasy, niestety). Mam więc okazję i trochę pooglądać i trochę wyczuć klimat miejsca. Potem kolejna atrakcja Kruszwicy, Mysia Wieża. Zwiedzanie wieży okazuje się zupełnie sympatyczne. Dzięki współczesnej technice pojawiają się w niej nawet “popielowe” myszy. Wchodzę na górę wieży i podziwiam imponujący widok na miasto, jezioro Gopło i wypływającą z niego Noteć.
Jeszcze spacer na sam cypel półwyspu Rzępowskiego i małe zakupy. Koniec zwiedzania i odpoczynek w hotelu.

Etap 09 04.10.2022 Kruszwica – Inowrocław 22 km

Pogoda średnia, ale czym dalej to lepsza. Trasa bardzo prozaiczna i w sumie nieciekawa. Zwykła orka skrajem powiatowej drogi. Kaptur od wiatru i wzmożona uwaga na samochody i kałuże. Chodziłem już lepszymi szlakami. Po drodze dwie wioski o symbolicznym znaczeniu. Łojewo, rodzinna wieś Stanisława Przybyszewskiego, znanego przedstawiciela krakowskiej cyganerii. Potem Szymborze z rodzinnym domem Jana Kasprowicza. Na wejściu do samego Inowrocławia bardzo pozytywne wrażenie. Idę prosto do rynku, pomnik patronki miasta królowej Jadwigi, secesyjne kamienice. Potem mały spacer po centrum; remontowana okazała fara św.Mikołaja i reprezentacyjny deptak miasta z charakterystycznym hotelem Bast. Dalej plac Klasztorny, w renowacji. To pewnie w przyszłości jedna z wizytówek miasta. Przekraczam ulicę okalającą centrum i jestem przy najstarszym zabytku Inowrocławia, kościele NMP, zwanym popularnie Ruiną. Ciekawa historia, jego romańskie początki sięgają XII w., od połowy XVIII w. popadał w coraz większą ruinę i dopiero na początku XX w., z inicjatywy ks.A. Laubitza zrekonstruowany został w jednolitym romańskim stylu. Zgodnie z “duchem” czasu, zabytek oglądam tylko z zewnątrz. Naprawdę szkoda, że nie mam okazji choćby na chwilę tylko zajrzeć do wnętrza. Potem ulicą Solankową, zabudowaną w stylu secesji uzdrowiskowej idę do parku zdrojowego (85 ha). No, no, no. Czapki z głów. Naprawdę park robi duże wrażenie. Niestety, jest po sezonie i okazałe dywany kwiatowe już w jesiennej kondycji. Dochodzę do chluby miasta, nowej tężni solankowej, fantazyjny kształt, 300 m długości. Ze względu na niski sezon tracę nie tylko możliwość spaceru po koronie obiektu, ale i okazję do podziwiania efektownej wieczornej iluminacji. Trochę żal. Spaceruję po dzielnicy uzdrowiskowej i tu pozytywne zaskoczenie. Imponuje mi jej rozmach jak i interesująca  architektura. Szczególnie ta w stylach secesji i modernizmu. Widzę, że nie doceniałem do tej pory Inowrocławia. Do parku zdrojowego wrócę jeszcze wieczorem. Mając tak pozytywne wrażenia, nie mogłem po prostu odmówić sobie takiej przyjemności.

Etap 10 05.10.2022 Inowrocław – Gniewkowo 25 km

Miał być bezbarwny, nieciekawy etap. Jak zwykle na szlaku wyszło na odwrót. Ranek zaczynam od obejrzenia monumentalnego neogotyckiego ratusza w Inowrocławiu. Ciekawy. Pogoda ok i tak będzie przez cały dzień. Idę chodnikiem wzdłuż wylotówki. Potem już własnym wariantem. Lokalne drogi i polne ścieżki. Niby nie ma nic szczególnego, ale idzie się przyjemnie. Dużo nowych domów potwierdza jak bardzo zmienia się nasza wieś (?). W Wierzbiczanach podziwiam wzorcowo odremontowany pałac z końca XIX w. i dobrze utrzymany przypałacowy park. No i Gniewkowo. Tu niespodzianka. Miła. Nie miałem żadnych oczekiwań. Okazało się, że to miasteczko przyzwoicie prosperuje i wygląda całkiem, całkiem. W rynku pomnik miejscowego księcia Władysława Białego, wielkiego oryginała i największego wśród Piastów turysty. Gdzie on nie był? Czego w życiu nie robił? Odwiedził Ziemię Świętą, kraje Rzeszy, Węgry, spędził wiele lat we Francji. Był opatem i pretendentem do polskiej korony. Etap do Gniewkowo okazał się bardzo udany.

Etap 11 06.10.2022 Gniewkowo – Toruń 27 km

Zaczynam po 7:00, dość że, dzisiaj “normalny” etap, to do tego chce trochę pochodzić po Toruniu. Pogoda super, polska złota jesień. Kawałek poboczem i jestem już w dużym kompleksie leśnym. Co prawda cały czas asfaltem, ale towarzyszą mi praktycznie wyłącznie auta grzybiarzy. Jakieś 15 km wspaniałym “wesołym” sosnowym lasem. O dwóch rzeczach warto wspomnieć. Po pierwsze, lasy pod Toruniem, w czasie wojny były miejscem bestialskich mordów na ludności cywilnej. Niemcy rozstrzelali w masowych egzekucjach ponad cztery tysiące osób. O tych tragicznych faktach przypominają zadbane miejsca pamięci. Po drugie, wspomnienie roku 1992, ogromny pożar strawił 3000 ha lasu. Ponowne zalesienie całego pogorzeliska przeprowadzono we wzorowy sposób. Po wyjściu z lasów Mała i Wielka Nieszawka. I znów ciekawa historia. Zwracam uwagę na drewniany kościół, coś trochę taki nie nasz. I rzeczywiście, doczytuję, że kiedyś był to zbór mennonickich Olędrów, osadników sprowadzanych na polskie ziemie z Niderlandów. W pobliżu jest nawet olęderski skansen. Pomijam go, miałem okazję odwiedzić to miejsce w zeszłym roku. Druga ciekawa sprawa, to to, że Nieszawka była oczkiem w głowie polskich królów jako konkurencja dla krzyżackiego Torunia. Gdy Toruń w końcu przeszedł pod nasze panowanie, wpływowi toruńscy mieszczanie zażądali przeniesienia swego konkurenta o 30 km w górę Wisły. Tak powstała współczesna Nieszawa.
Idę wałem wzdłuż Wisły i przed mostem odbijam nieco do ruin królewskiego zamku Dybów, niegdyś był militarną  przeciwwagą dla miasta po drugiej stronie Wisły. W końcu przechodzę przez most, po prawej cudowna panorama starego Toruniu. I to przy rewelacyjnej pogodzie. O samym mieście nie ma sensu pisać, mogę przyjeżdżać tutaj co roku. Toruń to Toruń. Zabytki i szczególna atmosfera. No i te wspaniałe gotyckie kościoły. Rok temu widziałem remontowane wnętrze kościoła św.Jakuba, dziś mam sposobność podziwiać już efekt końcowy. Bogaty barokowy wystrój gotyckiego wnętrza. Pełen wypas, robi wrażenie. A potem pełna rutyna. Spacer, odpoczynek w hotelu i jeszcze jeden, tym razem wieczorny spacer. Piękne miasto.

Etap 12 07.10.2022 Toruń – Głogowo 25 km

Etap wyjściowy z Torunia. Często takie odcinki są mało atrakcyjne. Dzisiaj nie jest tak źle. Pogoda super, nawet nie idę w polarze. Ładne wyjście z miasta. Wzdłuż Wisły, najpierw osiedle Winnica z zachowanymi budynkami z pruskiego muru (drewno wypełniane czerwoną cegłą), dalej już nowe osiedla, potem pozostałości jednego z 15 fortów z przełomu XIX/XX w. Dochodzę do Kaszczorka z klimatycznie położonym kościołem z XIV w. Na granicy Torunia i Złotorii drewniane gospodarstwo rybackie, obecnie oddział muzeum etnograficznego. Szkoda, że jest zamknięte. Tu też przechodzę przez most na Drwęcy. Zaczynam się uczyć tych okolic. Kiedy przechodziłem Wisłę, idąc do Torunia, opuściłem Kujawy i pojawiłem się na Ziemi Chełmińskiej, teraz kiedy przeszedłem na południowy brzeg Drwęcy znalazłem się na historycznej Ziemi Dobrzyńskiej. Potem jeszcze 2 h przyjemnym lasem i jeszcze godzinka wzdłuż głównej drogi na nocleg. W sumie wyszedł spoko etap i jeszcze na dodatek udało mi się dogadać nocleg nad stajnią w Glaznotach, niedaleko Dylewskiej Góry. Do tego bonus: żeberka, frytki, zasmażana kapusta.
Właściwie tak mógłbym kończyć każdy etap:-)

Etap 13 08.10.2022 Głogowo – Golub Dobrzyń 27 km

Pogoda super. W sumie etap dla “zdrowotności” :-). Cały czas doliną Drwęcy, jej południową dobrzyńską stroną. Piękne lasy z dominującą sosną. Jedyny żal to to , ze rzadko jestem nad samą rzeką. Cały czas ją czuję, ale poza kilkoma miejscami nie widzę. W połowie drogi gminna wieś Ciechocin, tam też jeden z nielicznych mostów przez Drwęcę. Potem położony wśród lasów zabytkowy drewniany młyn w Dulniku. Dochodzę do Dobrzynia. Ta część miasta, leżąca po południowej stronie rzeki jest 5 – krotnie większa od Golubia, który leży za Drwęcą. Inaczej wygląda sprawa z turystycznego punktu widzenia. To maleńki Golub ma znacznie więcej do zaoferowania. Cały miód znajduje się na północnym brzegu Drwęcy. Idę na zamówiony nocleg w golubskim zamku, który jest chlubą i znakiem rozpoznawczym miasteczka. Nie jest najtaniej, ale jak być w Golubiu Dobrzyniu i nie spać na zamku? Umawiam się na poranne zwiedzanie zamkowego muzeum a wieczorem idę na krótki spacer po Golubiu, który z trzech stron oblewa rzeka. Takie położenie idealnie odpowiadało w przeszłości roli miasteczka jaką odgrywało ono w krzyżackich czasach. Golub jako ufortyfikowana graniczna placówka strzegł ważnej przeprawy przez Drwęcę. Zaskakuje stosunkowo duży rynek, co tylko potwierdza znaczenie miasteczka w przeszłości. Zwracam uwagę na zabytkowy dom  Pod Kapturem, prawdopodobnie dawną karczmę lub zajazd. Potem gotycki kościół św.Katarzyny z monumentalną wieżą obronną i podświetlone fragmenty murów obronnych. Widać, że Golub w przeszłości był ważnym ośrodkiem. Wracam do zamku na odpoczynek. Kolejny udany etap, choć dziś czuję lekkie zmęczenie.

Etap 14 09.10.2022 Golub Dobrzyń – Tomkowo 17 km

Rano zwiedzam golubski zamek. Gotyk i renesansowa przebudowa w czasach słynnej starościny Anny Wazównej. Współcześnie rozgłos zamkowi przynoszą organizowane tutaj turnieje rycerskie. Wychodzę na krótki 17 km etap i muszę uważać, aby za wcześnie nie dojść na nocleg w jedynym agro w tych okolicach. Pogoda w dalszym ciągu rewelacyjna. Opuszczam Golub i przez most na Drwęcy wkraczam do Dobrzynia. W rynku rozczarowanie. Jest niedziela, miał być czynny sklep. A tu lipa. Niebawem okaże się jednak, że bardzo szybko miałem inną okazję aby uzupełnić prowiant. Ale w rynku oglądam plansze, wciąga mnie wątek “razem czy osobno”. Ciekawa historia. Nie wiedziałem, że połączenie dwóch miasteczek nastręczało tak wiele trudności. Różna historia, inni zaborcy były przyczyną wielu obaw, uprzedzeń i antagonizmów. Czasami skutkowało to poważnymi problemami a czasami przybierało karykaturalna formę. Swoja drogą ciekawi mnie, czy obecnie po tylu już latach, czasami odzywają się dawne resentymenty. Potem już doliną Drwęcy w kierunku Szafarni, do której docieram przy pięknej jesiennej aurze. Zadbany przydworski park ze stawem prezentuje się super i do tego sprzyja dłuższemu odpoczynkowi. Zastanawiam się, czy warto wchodzić do pałacu. Nie jestem jakoś zdecydowany, ale z drugiej strony mam czas. Rozmienię pół godziny, wchodzę. No i przeżywam szok. Jesień (po sezonie), niedziela i do tego placówka kultury, a im się chce pracować. I to jak? Chapeaux bas! Młody gospodarz omnibus. Najpierw sprzedaje mi w kasie bilet, potem w holu opowiada o Chopinie, w sali koncertowej gra na fortepianie, wreszcie w prezentowanym ciekawym filmie, poświęconym wakacyjnym pobytom Chopina w Szafarni, wciela się w samego Mistrza. Na koniec zaliczam kawiarnię, gdzie za normalne pieniądze zajadam sernik popijany oryginalną kawą żołędziową (taką tu w dawnych czasach serwowano). Naprawdę wyżyny. To się nazywa niespodzianka. Wszystkim polecam. Szafarnia! Potem wieś Płonna, na wzgórzu gotycki kościół, obok którego monument poświęcony pamięci Jana Dziewanowskiego, jednego z polskich bohaterów spod Samosierry. Prowadził tam 2. i 3. szarżę. W wyniku odniesionych ran, zmarł po kilku dniach w Madrycie. Jeszcze trochę pięknym jesiennym lasem i docieram na nocleg w dworze z XVIII w. A miał być przykrótki, mało ciekawy etap.

Etap 15 10.10.2022 Tomkowo – Brodnica 27 km

Piękny choć chłodny poranek. Wychodzę o 7:00. Lokalnymi drogami dochodzę do gminnej wioski Radziki Duże, które zaliczyły w swej historii ponad stuletni okres bycia miastem. Jest tutaj kilka ciekawych rzeczy. Ruiny zamku z XIV w., klasycystyczny pałac zamieniony obecnie na szkołę i pomnik Powstańców Styczniowych. Potem lasami, wzdłuż Drwęcy. Złota polska jesień, jest naprawdę cudownie. Przechodzę przez most, jestem znowu na Ziemi Chełmińskiej. Chwila nieuwagi i jakieś 1,5 km w plecy. Taki mandat za rutynę. Dalej lasem dochodzę do wioski Słoszewy, która też ma ciekawą historię, o czym mogę przeczytać na przydrożnej tablicy. Piękne zielone tereny nad rzeką, znowu kawał lasu i wejście do Brodnicy. Pierwsze wrażenia na plus. Ładna droga wjazdowa, super zaopatrzony Kaufland :-), widok na wieżę zamkową, efektowny park nad Drwęcą i rewelacyjna kwatera. No i jak tu nie być w dobrym nastroju. Spacer po mieście potwierdza moje pierwsze wrażenia. W Brodnicy odczuwa się harmonię i widać jakiś pomysł. Zaliczam zadbany rynek z pomnikiem Powstańca Listopadowego, co przypomina, że to tu zaczęła się w 1831 r. Wielka Emigracja, kiedy to władze pruskie internowały 20 tysięcy powstańców. Potem majestatyczny gotycki kościół św.Katarzyny, w którego wnętrzu można odnaleźć interesujące sarmackie epitafia. Jeszcze pałac Anny Wazówny, arsenał i pozostałości murów miejskich. W Brodnicy jest co robić.

Etap 16 11.10.2022 Brodnica – Nowe Miasto Lubawskie 32 km

Dłuższy etap, wychodzę już o 6:40. W dalszym ciągu uczę się tych okolic. Otóż w Brodnicy spałem dzisiaj na południowym brzegu Drwęcy, a więc była to historyczna Ziemia Michałowska.  Przechodząc most znalazłem się na Ziemi Chełmińskiej. Przez cały dzień znowu rewelacyjna pogoda. Na wyjściu z miasta wojskowy cmentarz, gdzie są kwatery żołnierzy polskich, niemieckich i sowieckich, którzy polegli w tych okolicach w konfliktach XX wieku. Potem już lasem, trochę poboczem ruchliwej drogi w okolicy jeziora Bachotek i znowu niezły kawałek lasem. Tak dochodzę do Pokrzydowa. Duża wieś, rzucają się w oczy tablice (20) opisujące miejsca z filmu, w którym wieś “grała” miejscowość Lipowo. Długi etap, ale idzie się dobrze. Nową ścieżką rowerową docieram do Kurzętnika. To tu początkowo miał być bitwa “grunwaldzka”. Jagiełło nie chcąc ryzykować przeprawy przez Drwęcę pociągnął jednak 40 km na wschód. Historia przyznała mu rację :-). Kurzętnik to dawne miasteczko z zachowanym starym układem ulic i gotyckim kościołem. Wydłużam swoją trasę o nową drogę krzyżową, którą docieram na wzgórze, gdzie amfiteatr z punktem widokowym i pozostałości kurzętnickiego zamku. W miasteczku trochę się ostatnio dzieje. Wybudowano pierwsze w Polsce “nizinne” ścieżki w chmurach. Na Kurzej Górze działa największa w płn Polsce stacja narciarska i duże kryte lodowisko. Jak na wioskę całkiem, całkiem. Godzina marszu i kończę w Nowym Mieście Lubawskim, które swoje najlepsze dni ma jeszcze przed sobą. Obecnie kompleksowa wymiana nawierzchni rynku. Moja uwagę zwracają miejscowe kościoły. Okazały gotycki św.Tomasza z bardzo bogatym wyposażeniem i drugi na samym środku rynku, pełniący obecnie rolę kinoteatru. Jedno jest pewne, Nowe Miasto Lubawskie to nie Brodnica.

Etap 17 12.10.2022 Nowe Miasto Lubawskie – Glaznoty 28 km

Około 6:00 w hotelu alarm ppoż., przyjeżdża grupa strażaków. Albo zawiodła elektronika, albo ktoś zapalił fajkę. Wychodzę w pół do ósmej. W kierunku Bratiana idę ścieżką rowerową. To kiedyś linia kolejowa. Fajnie wyglądają dawne budynki stacyjne z zachowanymi nazwami przystanków. Sam Bratian, dawne miasto, miejsce ostatniej walnej narady Krzyżaków przed bitwą grunwaldzką, dzisiaj jest dużą wioską z symbolicznymi resztkami dawnego zamku. Potem już do Lubawy. Pogoda jak zwykle, super. Mniej lasów, więcej upraw. Widać doinwestowane farmy. W tej okolicy rolnictwo działa. Wchodzę do miasta i od razu korzystne wrażenie. Tak już będzie do końca pobytu w mieście. Naprawdę porządne miasto. Rynek, 3 kościoły: duży gotycki z wikariatką w dawnej baszcie, barokowy klasztorny i drewniany z XVIII w. Niestety, wszystkie zamknięte i oglądam je tylko z zewnątrz. Na koniec jeszcze pozostałości zamku biskupów chełmińskich (rezydowało ich tutaj 42!). Mikołaj Kopernik gościł tu 4-krotnie i to tu zapadła ostateczna decyzja o wydaniu jego najważniejszego dzieła. Sama ruina dość oryginalnie wykorzystana. Zabezpieczono ocalałe mury i pozostałości zamkowych piwnic, nadbudowując je prostą, nie wysoką nowoczesną budowlą z cegły. Mieści się tu obecnie centrum aktywności. Z Lubawy idę do Glaznot, tam mam dograny nocleg
nad stajnią. Nie spodziewam się już żadnych fajerwerków po drodze. A jednak, jestem zmuszony zrobić jeszcze 2 konkretne postoje. Zupełnie niespodzianie “wchodzę” na sanktuarium pielgrzymkowe MB Lipskiej. Super miejsce, wszystko zadbane i cudowne klimaty. Jestem tu prawie sam. Neogotycki kościółek w scenerii pięknego parku i do tego złota polska jesień. W Złotowie zatrzymuję się z kolei przy edukacyjnej planszy traktującej o Plebiscycie na Warmii i Mazurach. Skończyło się klęską. Przyczyn było wiele. Fakty były jednak bolesne, Polsce przyznano tylko 9 wiosek, pomimo, że ludność polskojęzyczna na tych terenach stanowiła ponad 60 % ogółu. Następna wioska, przez którą będę za chwilę przechodził – Lubstyn, była jednym z tych chlubnych plebiscytowych wyjątków. Dalej fajny krajobraz, kilka fałdek i już trochę zmęczony docieram do Glaznot na “koński” nocleg. Znowu dzień pełen wrażeń.

Etap 18 13.10.2022 Glaznoty – Stębark 28 km

Rano jak to w stajni :-). Wstaje dziarsko, warunki surowe więc zbieram się szybko. Kwadrans po siódmej jestem już w drodze. Po niecałej godzinie dochodzę do Wysokiej Wsi (ciekawa historia), a po chwili jestem na Dylewskiej Górze 312 m. Krótki postój, wieża widokowa, poranna rozmowa ze stadem krów. A potem wspaniałym lasem i aleją prowadzącą do Dylewa. Dość interesujące tablice o szlaku śladami siedzib junkierskich. Pogoda w dalszym ciągu rewelacyjna. Mam szczęście :-). Idę beztrosko, to i drobny błąd. Chwila nieuwagi kosztuje dodatkowy km. Lekko pagórkowaty teren i średnio wygodne polne drogi a potem jeszcze piątka poboczem asfaltu. Mijam wieś Grunwald i zbaczam na pole bitwy. Ruiny pobitewnej kaplicy, pomnik grunwaldzki i budynek otwartego przed 3 tygodniami nowego muzeum. Postanawiam wrócić tu na spokojne zwiedzanie następnego dnia rano. Dzisiaj chce już spokojnie odpocząć. Jeszcze km i jestem na noclegu w Stębarku.

Etap 19 14.10.2022 Stębark – Olsztynek 20 km

Dzień zaczynam nietypowo. Na 9:30 idę do nowego muzeum Bitwy pod Grunwaldem. No, no, no. Fajna sprawa i wg mnie jak w sam raz. Atrakcyjnie z wykorzystaniem współczesnych metod ekspozycji, bez zadęcia i po prostu dla ludzi. Byłem w starym muzeum w zeszłym roku i spotkało mnie rozczarowanie. Obecne muzeum odpowiada randze grunwaldzkiej bitwy. Placówkę otwarto niedawno, widać, że nie są jeszcze wykorzystywane jej wszystkie moce przerobowe i w przyszłości oferta tego miejsca będzie szersza. Wracam do hotelu po plecak i o 11:00 już jestem w trasie. Pogoda? No cóż, normalna czyli rewelacja. Trasa lasami, chyba traktem dawnej linii kolejowej, później lokalnymi drogami. Niby wszystko ok, ale dzisiaj idę trochę na mus i skrupulatnie zliczam kilometry. Na wejściu do Olsztynka teren d.Stalagu Hochstein. Szkoda, że nie będę miał okazji obejrzeć w ratuszu wystawy na ten temat. W trakcie wojny przewinęło się przez obóz 400 – 650 tys. jeńców, zmarło ponad 50 tysięcy. Potem teren dawnego mauzoleum Hindenburga, które kiedyś upamiętniało zwycięstwo armii niemieckiej nad wojskami carskimi pod Tannenbergiem (Stębark) w 1914 roku. Po monumentalnej pompatycznej germańskiej budowli nie pozostało nic oprócz lakonicznej tablicy informacyjnej. W samym Olsztynku odremontowany rynek z efektownym ratuszem, zamek krzyżackiej proweniencji, który już od 200 lat robi za szkołę i położony w zaułku za dawnym kościołem Dom Mrongowiusza. W tym miejscu urodził się najsłynniejszy ziomek Olsztynka. Krótki spacer i dziś tyle wystarczy. Z chęcią idę odpocząć. Znany skansen zostawiam sobie na rano. Ze względu na porę wyjścia nie załapię się jutro na znane jagodzianki z Olsztynka. A szkoda, podobno palce lizać.

Etap 20 15.10.2022 Olsztynek – Gietrzwałd 24 km

Pogoda znów super. To już staje się nudne 🙂 Zaczynam od zwiedzania a właściwie fajnego spaceru po Parku Etnograficznym na przedmieściach Olsztynka. Jeden z bardziej znanych skansenów w kraju. Początkowo Niemcy zorganizowali go w Królewcu, hołdując zasadzie, że wykorzystując tradycyjne materiały oraz metody budowlane, stworzyli repliki wytypowanych kilkunastu obiektów z terenów Prus Wschodnich. Potem, niedługo przed II wojną, ze względów lokalowych (większy teren) i politycznych (sąsiedztwo mauzoleum Hindenburga) przeniesiono obiekt do Olsztynka. Dalej kilkanaście km asfaltową drogą biegnącą pośród pięknych lasów. Co prawda muszę uważać na przejeżdżające samochody, ale w sumie idzie się dobrze. Mijam kwatery pochówków żołnierzy poległych w 1914 roku. Żałuję, że nie mam jak zbierać grzybów. Na poboczu drogi, pół metra od asfaltu rosną nawet okazałe rydze!!! I jeszcze ciekawostka, w skansenie w Olsztynku widziałem m.in. replikę drewnianej wieży ze wsi Mańki. I teraz, zaledwie po kilkunastu km marszu, przechodzę przez Mańki i mam okazję podziwiać tą samą wieżę, ale w wersji oryginalnej. Na kolejnym postoju zostawiam swoje wysłużone i popękane buty. Dziś na przedostatni etap włożyłem już lekkie spacerowe szmaciaki. Trochę się obawiam, czy ciut nie za wcześnie pozbyłem się tego 1,5 kg bagażu? Wyjdzie w praniu. Do Gietrzwałdu docieram już trochę znużony. Kwatera i zaczyna padać deszcz. Idę na drobne sobotnie zakupy, potem oczywiście odwiedzam słynne sanktuarium. To wyjątkowe miejsce. Myślę, że dla wszystkich, abstrahując od motywów wizyty w Gietrzwałdzie. Wnętrze bazyliki i niepowtarzalna atmosfera, która tu panuje, sprzyjają głębszej refleksji i warto posiedzieć w skupieniu dłuższą chwilę.

Etap 21 16.10.2022 Gietrzwałd – Olsztyn 21 km

Ostatni etap odcinka Poznań – Olsztyn. Zmiana pogody. Chłodniej i trochę mokro po nocnym deszczu. Przed południem będzie pochmurnie z lekkimi przelotnymi opadami. Potem czym bliżej mety, coraz ładniejsza pogoda. Rano już wiem, że moje wczorajsze wątpliwości związane z pozostawieniem turystycznych butów na postoju w lesie, były w pełni uzasadnione. Odczuwam skutki tej pochopnej decyzji. Plastry Compeed pomogą ukoić mój ból. Z Gietrzwałdu idę ładnymi lasami, czasami gniazda nowo wybudowanych domków. Spotykam kilku niedzielnych grzybiarzy. Jednemu nawet pomogłem trochę w nawigacji, był nieco “zagubiony” i poruszony swoja niepewną sytuacją :-). Potem już podolsztyńska wieś Łupstych i zaczynam kilkukilometrową wędrówkę wzdłuż jeziora Ukiel. Najpierw cicha polna droga, później pojawiają się biegacze, rowerzyści i spacerowicze. Naturalny las zamienia się powoli  w tereny rekreacyjne. Na brzegu pojawiają się przystanie i plaże. Kiedy dochodzę już do samego miasta, to widać pełen rozmach  w zagospodarowaniu terenów na jeziorem. Jestem w centrum Olsztyna, piękny park nad Łyną, gotycki zamek, Targ Rybny i cel mojej podróży Wysoka Brama. Tu mam nocleg i tu zjem końcowy posiłek. Jadłem tu parę razy przed rokiem i wiem, że jest ok. Dzisiaj żeberka, frytki i buraczki. Rano muszę wyjść przed piątą na pociąg do Wrocławia, więc na beztroskie łażenie po mieście nie mam zbyt wiele czasu. Skupiam się na rynku i olsztyńskiej katedrze. Olsztyn jest ładnym miastem, dlatego też postanawiam, że gdy tutaj wrócę celem kontynuacji mojej wędrówki, to postaram się jeszcze co nieco zwiedzić. Minęły 3 tygodnie. Było naprawdę super!