Etap 05 15.03.2017 Ołomuniec – Tovacov 24 km
Tak więc zmieniłem plany. Dzisiaj początkowo zamierzałem zajść aż do Kojetina, po wczorajszej korekcie idę kilka km bliżej. Moim celem jest Tovacov. Nie idę co prawda na wycieczkę krajoznawczą, ale bez przesady. To też nie może być tylko gonitwa, gdzie jedynym celem jest dotarcie do mety. Przecież celem jest droga, którą pokonujemy. Z hostelu wychodzę trochę później, dopiero na 9:00 muszę dotrzeć do Decathlonu, znajdującego się na wyjeździe do Brna. Przed wyjściem na trasę tak się odchudziłem, że w moich ulubionych „szlakowych” spodniach wyglądam jak strach na wróble. Tak więc, wychodzę o 7:30, idę na starówkę. Na początek wchodzę na kwadrans do gotyckiego kościoła św. Maurycego. Kilka osób i różaniec z nagrania. Przekonam się jeszcze wielokrotnie, że czeski kościół znajduje się w głębokim impasie. Czesi co prawda dbają o architekturę sakralną, oprócz kościołów znajduje się sporo kaplic i pięknych, najczęściej barokowych, przydrożnych figur. Kościoły są jednak często nie dostępne dla zwiedzających, a praktykujących wiernych jak na lekarstwo. Kolejne miejsce to dobrze mi znany rynek staromiejski z remontowanym ratuszem i znajdującą się na liście UNESCO Kolumną Trójcy Przenajświętszej. Parę zdjęć i ruszam na przedmieścia. W Decathlonie nabywam, zgodnie z planem, nowe spodnie. Zadowolony wychodzę ze sklepu, poprawiam plecak i czapkę. Tak niefortunnie, że przy okazji uderzam w moje okulary. Okazuje się, że właśnie teraz i właśnie tu minął ich czas. Coś szepcę pod nosem, szczęśliwy na pewno nie jestem. Próbować naprawiać bez sensu. Robić nowe, zajmie trochę czasu. Trudno. Idę dalej bez okularów. Nie jestem aż taki ślepak, ale np. przy wypatrywaniu oznakowań trasy może być czasami jakiś kłopot. Teraz z kierunku na Brno muszę się „przekierować” przedmieściami bardziej na południowy wschód. Bez większych problemów udaję mi się to osiągnąć. Jestem na właściwej, ale mało ciekawej trasie. W sumie wiochy, takie trochę daleko od szosy. Idzie mi się dość ciężko. Turystyka zaczyna się od Dubu nad Morawą. Wielki barokowy kościół, niegdyś cel licznych pielgrzymek, zastaję niestety zamknięty. Wrażenie wielkości budowli potęguje położenie świątyni. Monumentalna fasada znajduje się w szczerym polu. Cała miejscowość jest jakby schowana niżej, za kościołem. Końcówka etapu to przejście groblami wśród stawów rybnych, kiedyś należących do panów zamku w Tovacovie. W miasteczku mały stres związany z noclegiem. Jest po sezonie, w jedynym czynnym w tym okresie pensjonacie głuchy telefon. Na szczęście, już na miejscu, nocleg udaje się załatwić bez problemu. Ładne popołudnie, jeszcze spacer do zamku, potem rynek i drobne zakupy.