ETAP 1. – 01.09.2020 Świnoujście – Międzyzdroje (23 km)
Podróż do Świnoujścia ok. Znowu musiałem zmienić plany. Chciałem we wrześniu przejść drugą część Via Jagiellonica, z Mielnika na Podlasiu do Wilna. Niestety, koronawirus i napięta sytuacja po wyborach na Białorusi nie zachęcają do wędrówki po Kresach. Fajnie by było, Polak z plecakiem, idzie lasami Grodzieńszczyzny, nierzadko w pobliżu terenów wojskowych, w kierunku Wilna. Myślę, że mógłbym “zadomowić się” w okolicach Grodna na dłużej. Postanowiłem więc przejść wzdłuż polskiego wybrzeża, od Świnoujścia do Krynicy Morskiej. Mam na to 22 dni. Czy się uda? Zobaczymy. Nocuję przy świnoujskiej promenadzie. Pierwsze kroki kieruję ku granicy z Niemcami i tam na plaży “zaczynam” swój szlak. Potem idę piachem do centrum nadmorskiej części miasta i spaceruję po promenadzie. Jest fajnie, już nie wysoki sezon, ale jeszcze spory ruch i klimaty kurortu. Świnoujście to full wypas, widać dobrobyt i pewien szyk. W sumie bardzo pozytywne wrażenie. Następnego dnia rano wyruszam na pierwszy etap. Idę najpierw plażą aż do widocznej w niedalekiej odległości stawy, która w rzeczywistości nie jest prawdziwą latarnią morską. Potem wzdłuż kanału Świny, przy fortach będących pozostałością fryderycjańskiej twierdzy. Widok na port i na najwyższą kiedyś na świecie latarnię morską (68 m) Zresztą latarnie morskie to jeden z celów mojej obecnej wędrówki. Wzdłuż naszego wybrzeża jest obecnie 15 czynnych latarni oraz trzy, które już nie działają. Mam plan zobaczyć wszystkie. Idę teraz w kierunku przystani promowej. Po drodze dwa ciekawe kościoły Stella Maris i Chrystusa Króla oraz zadbane centrum miasta. Nie ma jakiś fajerwerków architektonicznych, ale jest bogato. Jeszcze parę okrętów wojennych przy nabrzeżu i promem przepływam z Uznamu na Wolin. W tej części Świnoujścia, Warszowie niespodzianka, przy głównej ulicy spotykam spacerującą dziczą lochę z trójką młodzieży. Dalej mijam tereny terminalu LNG, który wygląda imponująco i jest strzeżony jak Alcatraz. Lasami, ścieżką rowerową E 10 i Pomorską Drogą św.Jakuba docieram do Podziemnego Miasta. Za czasów LWP znajdowała się tutaj zapasowa kwatera dowództwa na wypadek ofensywy na Skandynawię. W całej okolicy dużo bunkrów i innych umocnień. Dochodzę do Międzyzdrojów. Nowoczesne osiedle apartamentowców, potem “plastikową” ścieżką grzbietem wydmy do centrum. Kwaterka, spacer i ogromne rozczarowanie. Spodziewałem się kurortu z dawną klasą i stylem. Niestety, Międzyzdroje straciły swój urok. Komercha i to w najgorszym wydaniu. Brakuje tylko występów liliputów i połykaczy ognia. Słynne molo zamienione w jeden wielki stragan. Po prostu tandeta adresowana pod turystów z Niemiec. Pecunia non olet. Liczy się tylko ojro. Dzięki “klimatowi” Międzyzdrojów mam więcej czasu na odpoczynek. A ten naprawdę dzisiaj się przyda. Znów trochę odwykłem od chodzenia.