ETAP 100 – 10.03.2015 Aulnay de Saintonge – Saint Jean d’Angely (23 km)
Poranna rozmowa z Gerardem, śniadanie i o siódmej opuszczamy kwaterę. Idziemy we mgle, chcemy zobaczyć słynny kościół. Okazały, okazałe bogato rzeźbione portale. Obok świątyni stary cmentarz z oryginalnymi nagrobkami. Szukamy właściwego wyjścia z miasteczka. Okazuje się, że najważniejszy zabytek w Aulnay wcale nie leży przy szlaku, co mogłoby wydawać się oczywiste. O ósmej opuszczamy miasteczko. Ma być bułka z masłem, tylko 23 km. I pewnie by tak było gdyby nie nogi i ogólne zmęczenie. Dość długo trzyma mgła, pogoda w sumie w porządku. Nie jest za gorąco. Wioska za wioską, w każdej z reguły jakiś pałac. Najbardziej okazały w Vervant. Inny typ budownictwa. Parterowe, podłużne domy z okiennicami. Podobają nam się francuskie kolory, szczególnie stolarki drzwiowej i okiennej. Jest dużo pastelowego fioletu, niebieskiego, czasem zieleni. Szkoda, że europejskie wioski i małe miasteczka zmieniają swój charakter. To już tylko sypialnie. Zamknięte kościoły, zlikwidowane sklepy, nawet bagietki rozwożą po domach. Na ulicach mało ludzi, często nie ma kogo zapytać o drogę. Jesteśmy pod wrażeniem naturalnych klimatów. Rozlane potoki płyną nieobetonowane. Drzewa rosną krzywe. Drogi i ścieżki przyzwoite, ale o wiejskim wyglądzie. I trochę takiego swojskiego dziadostwa. Francuska prowincja jest naprawdę fajna. Do Saint Jean d’Angely dochodzimy dość zmęczeni. Odnajdujemy dawny klasztor. Obecnie to Europejskie Centrum Kultury. Mamy dobre warunki do wypoczynku. Drobne zakupy i krótki spacer po uroczym, historycznym miasteczku. Dziś stać nas tylko na tyle. Liżemy rany. Jutro morderczy etap do Saintes. Mamy trochę obaw. Dziś jednak odrobina szaleństwa, kupiłem sobie pakowane świńskie ucho, takie samo, jakie wczoraj na moich oczach zajadał w Aulnay Gerard.