ETAP 115 – 25.03.2015 Sorde l’Abbaye – Bergouey-Viellenave (19 km)
Z reguły krótkie etapy stają się najdłuższymi. Tak było i tym razem. Z kwatery XXI wieku, u Pana Benquet wychodzimy po ósmej i idziemy pooglądać słynny klasztor w Sorde l’Abbaye. Wchodzimy do kościoła. Zwiedzanie z przewodnikiem samego klasztoru, o innych porach, ale to normalne w naszym pielgrzymim fachu. Sam klasztor i jego otoczenie sprawiają interesujące wrażenie. Szkoda, że nie można zobaczyć całego założenia z przeciwnego brzegu rzeki. We wszystkich folderach to najczęściej pokazywane, niezwykle efektowne ujęcie. A potem kilometrów ubywa bardzo powoli. Zupełna zmiana krajobrazu. Pofałdowany teren i pierwsze widoki na jeszcze odległe Pireneje. Inna też architektura, już baskijska. Stare budynki, z masywnymi kamiennymi obramowaniami wrót i okien, ciemnoczerwone okiennice i śnieżnobiałe ściany. Co pewien czas miły akcent. Od niedawna, z myślą o pielgrzymach sadzi się w tych okolicach, przy Szlaku drzewka owocowe. Jak zaczną już owocować, będą wzbudzały pewnie jeszcze większe zainteresowanie. Zaczyna się sprawdzać ostrzeżenie, spotkanego po drodze rolnika, o prognozowanej zmianie pogody. Gonią nas czarne chmury. W końcu przegrywamy, ubieramy peleryny. Na dodatek trochę drobnego gradu. Widać, że rzeczywiście zbliżają się wysokie góry, co może powodować częste i gwałtowne zmiany pogody. Arancou, mała miejscowość, przymusowy postój w wiacie autobusowej, obok pielgrzymiej kwatery. Za chwilę jednak słońce. Zwiedzamy XII wieczny kościółek i dalej do Bergouey. Mała osada z daleka prezentuje się imponująco. Piękny krajobraz, w tle Pireneje. Przyjmuje nas Pani Poisson. Kwatera w budynku merostwa. W wiosce nie ma sklepu, ale jest możliwość zamówienia posiłku u miejscowego rzeźnika. Znowu deszcz i znowu słońce. Idziemy do rzeźnika i zamawiamy ciepłą kolację, pieczywo i napój. Spacer do znanego, starego kamiennego mostu na Bidou i małego kościółka z XII wieku. To urocze miejsce stanowiło niegdyś granicę, tu zaczynało się już Królestwo Nawarry. Piękna pogoda. Wracamy do naszego lokum. Żona rzeźnika, Pani Oyharcabal przywozi nam zamówioną kolację. Uczta! Uczta! Szczególnie pyszne zapiekane kiełbaski. Oczywiście, własnego wyrobu.