ETAP 117 – 27.03.2015 Ostabat – Saint Jean Pied de Port (22 km)
Po stosunkowo „chłodnym” przyjęciu w Ostabat wyruszamy o siódmej na trasę ostatniego etapu tegorocznej wyprawy. Pogoda sprzyja, trasa pięknie poprowadzona, nasze poczucie też nie jest najgorsze. Jedyny problem, na jaki możemy się uskarżać, to błoto, które utrudnia naszą wędrówkę. Opuszczamy Ostabat, następnie polami, równolegle do drogi krajowej, idziemy skrajem lasu do przydrożnego krzyża Galcetaburia. To taki charakterystyczny punkt na naszej dzisiejszej trasie, z którego można podziwiać urzekającą panoramę Pirenejów. Widoki są naprawdę imponujące, a efekt potęguje jeszcze dobra widoczność i piękna słoneczna pogoda. Schodzimy do małej miejscowości Gamarthe, tam robimy krótki odpoczynek i dalej super poprowadzonym szlakiem zbliżamy się do ostatniego w dniu dzisiejszym wzniesienia. Jak przystało na „etap przyjaźni” (tak kolarze określają ostatni etap wyścigu, na którym się już nie walczy) podejście nie należy do najtrudniejszych, a na górze otrzymujemy jeszcze premię w postaci kolejnej porcji przepięknych widoków. Wczoraj, na etapie do Ostabat, przy krzyżu Gibraltar Droga Tureńska prowadząca z Paryża, połączyła się z dwoma innymi, starymi trasami: Via Limovicensis, prowadzącą z Vezelay i Via Podiensis, która rozpoczyna się w Le Puy. Dziś dołącza do nas GR 78, co oznacza, że właśnie do trzech najbardziej znanych dołączyła kolejna pielgrzymia droga, tym razem jest to Voie du Piemont. To nowy szlak, stanowiący pewną alternatywę dla Via Tolosana, biegnącej najbardziej na południu Francji, starej trasy, prowadzącej z Arles. Nowa droga wiedzie z Carcassonne. Niektórzy jednak rozpoczynają ją już w Montpellier. Tam właśnie swoją wędrówkę zaczęła pani, która podchodzi do nas, gdy myjemy ubłocone buty. Mówi, że Voie du Piemont charakteryzują dwie cechy, jest atrakcyjna i wymagająca. Zgodnie z tutejszymi „zwyczajami” zaczyna się chmurzyć. Musimy przyspieszyć, nogi podają dobrze, więc i szybko zbliżamy się do celu. Wchodzimy do Saint Jean Pied de Port, oczywiście bramą św.Jakuba. Po 6 latach wracamy do miejsca, gdzie zaczęliśmy naszą przygodę ze Szlakiem. To tu, jadąc w 2009 roku do Hiszpanii, aby przejść ostatnie 100 km Szlaku, pobieraliśmy pielgrzymie paszporty. Teraz, gdy mamy w nogach trzy tysiące kilometrów na jakubowej drodze, z uśmiechem patrzymy na entuzjazm tych, którzy jutro zaczną wędrówkę do Santiago z SJPP, a dziś zwiedzają miasteczko. Znajdujemy wygodną kwaterę, odwiedzamy pielgrzymie biuro, dworzec i supermarket. Potem już tylko LB. Następnego dnia wstajemy przed piątą, musimy się spieszyć. Opuszczamy gościnną kwaterę przy głównej staromiejskiej uliczce. Jest jeszcze noc. Idziemy na stary most, na który mamy nadzieję wrócić za rok. Potem już dworzec, podróż do Bayonne, dalej TGV do Paryża etc. Było super.