ETAP 125 – 08.03.2016 Navarrete – Najera (16 km)
Zgodnie z wczorajszą refleksją postanawiamy iść troszkę mniej, odpocząć i nacieszyć się szlakiem. Dziś do Najery tylko 17 km. Chłodno, ale pogodnie. Droga nadal wśród winnic. Przecież to La Rioja – kraina najlepszych hiszpańskich win. Postój na kawę w Ventosie. Potem mały problem z oznakowaniem trasy. W La Rioji jest z tym gorzej niż w Nawarze. Spotykamy Hiszpana, który wskazuje nam właściwą drogę, a dodatkowo deklaruję, że idzie w kierunku Najery i nas poprowadzi. O dziwo, mój mini włoski wystarcza, aby nieźle porozumieć się z tym sympatycznym człowiekiem, mówiącym wyłącznie po hiszpańsku. Pan jest w świetnej kondycji, sporo opowiada o okolicy. Musimy zgadywać ile ma lat. Okazuje się, że wczoraj właśnie obchodził „osiemdziesiątkę”. Idziemy tak razem ze trzy kilometry. Takie spotkania w drodze to sól szlaku. Rozstajemy się serdecznie z naszym przewodnikiem i wchodzimy do Najery. Tu pożegnamy się również z Marianem, który nie „zwalnia” i decyduje się iść dalej. Szliśmy często razem od samego SJPP. My, dziś urlopujemy w Najerze. Piękne miasto u stóp „czerwonej góry”, poprzecinanej starożytnym systemem korytarzy, galerii i różnych pomieszczeń. Miasto dzieli na pół rzeka, obsadzona kwitnącymi drzewami. Wiosenny nastrój. Musimy poczekać na otwarcie albergue. Nasze plecaki zostawiamy w knajpce. Spacer po zabytkowej starówce, zakupy. Przed schroniskiem spotykamy znajomą Niemkę, która walczy dzielnie ze szlakiem. Szczerze przyznaje, że jak nie wyrabia, to trochę podjeżdża. Każdy ma własne możliwości i indywidualny pomysł na Camino. A swoją drogą, może Tania, pomimo że czasami podgania autobusem, to wkłada wcale nie mniej wysiłku niż inni. Schronisko, dziś nie municipal, ale w klimacie szlaku. Bardzo życzliwa obsługa, kąpiel, pranie, mikrofala. Bierzemy dwójkę, możemy pozałatwiać nasze internetowe obowiązki, związane z „polskimi” sprawami i na spokojnie pouzupełniać i uporządkować caminowe zapiski.