ETAP 126 – 09.03.2016 Najera – Granon (27 km)
Ze schroniska wychodzimy przed siódmą. Dzięki Bogu, nie pada. Pogoda generalnie jest lepsza niż prognozy. Po sześciu kilometrach dochodzimy do Azofry. Krajobraz zaczyna się zmieniać, coraz więcej pól obsianych zbożem. Winnice już tak nie dominują. Teraz prawie 10 km do Cirinuela. Dość, że wzdłuż autostrady, to jeszcze dużo błota. Jeden z rowerowych caminowiczów, po upadku, zdecydował się na powrót do jakieś normalnej asfaltowej drogi. Do tego silny wiatr, przelotne deszcze i cały czas ostro pod górkę. Jesteśmy wypoczęci, więc dajemy radę, ale wysiłku sporo. Cirinuela to położona na wzgórzu nowoczesna osada, a sąsiaduje ze starą zapyziałą wioską. W miejscowości znajdują się pola golfowe. My korzystamy ze śniadania dla pielgrzymów, serwowanego w lokalu klubowym miłośników golfa. 3 euro od osoby. Jeszcze trochę pod górkę i Santo Domingo de la Calzada. Tu liczy się tylko jedno. Katedra, którą zwiedzamy za biletami wstępu. Perełka. Retabulum, grobowiec patrona, krypta, stalle i do tego, zgodnie z tradycją kura i kogut. Niestety, kogut nie zapiał. Byłby to dobry znak na dalszą drogę. Wychodzimy jednak w pełni usatysfakcjonowani. To była naprawdę prawdziwa uczta dla miłośników zabytków i historii. Jeszcze końcówka etapu. 6 km wzdłuż drogi krajowej i wchodzimy do Granon. Tu kierujemy się w stronę kościoła, gdzie znajduje się hospital (nie albergue). I niespodzianka. Coś niebywałego. Już nie żałujemy, że nie zostaliśmy na nocleg w Santo Domingo de le Calzada. Przez kościelną wieżę wchodzimy do niezwykłej noclegowni. Hospital prowadzą wolontariusze, teraz Meksykanka i Hiszpan Valentin. Klimat wieży i poddasza. Serdeczna atmosfera, spanie na materacach i nakaz, że mamy czuć się dobrze. I tak się czujemy. O 19:00 msza w kościele z błogosławieństwem dla pielgrzymów, a o 20:00 wspólnie przygotowywana kolacja. A potem, Valentin zaprasza nas do średniowiecznego kościoła, gdzie przy słabym świetle świec, w magicznej atmosferze opowiada o przesłaniu camino i o dawnych pielgrzymich zwyczajach. Siedzimy w starych stallach, tak jak siedzieli tu pielgrzymi przed kilkaset laty. Mamy tego pełną świadomość. Wieczorem trochę rozmawiamy z Valetinem. Daje nam na pamiątkę „prawdziwe”, własnoręcznie znalezione nad Atlantykiem muszle św.Jakuba. Tłumaczy, jak ważne jest unikanie komercjalizacji szlaku. Hospital w Granon nawiązuje do tradycji dawnych pielgrzymich noclegowni. W Granon nie mają, tak ważnej dla posiadaczy caminowych paszportów, pieczątki. Po to, aby podkreślić, że nie o zbieranie pieczątek tu chodzi. Dajemy Valentinowi znaczek turystyczny z naszego ośrodka, poświęcony Drodze Nyskiej Szlaku św.Jakuba. Nie do końca, w pełni możemy mu wytłumaczyć ideę znaczków turystycznych. Ale co to znaczy technika. Z pomocą przychodzi jego zamieszkała w Polsce krewna, która telefonicznie tłumaczy mu zawiłości naszych wywodów. Dla takich miejsc jak hospital w Granon warto znosić trudy camino.