ETAP 146 – 30.03.2016 Palas de Rei – Arzua (29.5 km)
Było tak, jak to często na szlaku się zdarza. Zapowiadali mocne opady a nie spadła ani jedna kropla. Wciąż docierają wiadomości o powodzi jaka ma miejsce zaledwie kilkadziesiąt km od nas. W sumie wyszedł etap prawie królewski. Prawdziwa Galicja. Pomimo „unijnych” słupków, poprawek trasy i zupełnie nowych zjawisk, jak oferty podwiezienia taxi pielgrzyma lub przynajmniej jego bagażu. No, przede wszystkim Melide ze starym mostem i wizytą w pulperii. Tradycji stało się zadość, weszliśmy do pierwszej napotkanej w miasteczku knajpki. Konsumpcja ośmiornicy wraz z dodatkami była ze wszech miar udana i satysfakcjonująca. Niebo w gębie. Potem po drodze rozpoznajemy miejsce, w którym przed siedmiu laty spotkaliśmy pielgrzyma wędrującego z osłem Pamponem i zbierającego drobne datki na paszę zwierzaka. Pamiętamy entuzjazm z jakim przeżywaliśmy tę przygodę. Dzisiaj już jako doświadczeni pielgrzymi wiemy, że część takich „atrakcji” na szlaku to zwykła reżyserka w celach zarobkowych. Kolejny powrót do przeszłości, to wzruszająca wizyta w kościółku w Boente. To tu przed laty miejscowy ksiądz opowiadał nam, jak niewielki odcinek jakubowego szlaku przechodził nasz papież Jan Paweł II. Jeszcze znajomy mostek w Ribadiso i wchodzimy do Arzua. Etap kończymy dość wcześnie, bo ze względu na zapowiadane deszcze dzisiaj obowiązywała dyscyplina marszu. I mieliśmy rację, niebawem zaczyna padać. Jesteśmy zmęczeni, ale etap był naprawdę ciekawy. Jutro może być różnie (pogoda). Do celu zostało nam już niecałe 40 km.