ETAP 147 – 31.03.2016 Arzua – Monte do Gozo (31 km)
Z Arzua wychodzimy jeszcze po ciemku. Pogoda deszczowa. Nie jest tragicznie, ale kaptur na głowie obowiązkowo. Trasa typowa dla Galicji. Lasy i zagłębione w terenie ścieżki. Stopniowo zaczyna się wypogadzać, jednak w wielu miejscach sporo błota. Zatrzymujemy się w przydrożnej knajpce Casa Verde. Lokal popularny wśród pielgrzymów. Ludzie zostawiają tu swoje koszulki, które zawieszane są potem pod sufitem. Mijamy kilka osad i przechodzimy przez duży kompleks lasów eukaliptusowych. Pamiątkowe zdjęcie przy słupie oznaczającym granice Santiago, jeszcze trochę lasu, jeszcze typowe spichlerze i ogrodzenie terenów lotniska. Dochodzimy do Monte Gozo. Pogoda zrobiła się jak na zamówienie. Jesteśmy nieźle zmęczeni, przeszliśmy dzisiaj dobrze ponad 30 km. Najpierw szukamy polskiego schroniska dla pielgrzymów. Co się okazuje, oficjalne rozpoczęcie sezonu jutro. Pełniący dyżur życzliwy kleryk z Wenezueli wpuszczana nas jednak do nieczynnego jeszcze albergue. Trochę zimno, ale da się wytrzymać. Oprócz nas z noclegu korzystają jeszcze dwie panie z Warszawy i nasza koleżanka Tanja z Berlina. W recepcji obiektu odnajdujemy na ścianie „nasz” głuchołaski obraz. Malunek ma swoją historię. Nasz kolega z Sobótki Jakub kiedyś pracował w tym schronisku jako wolontariusz i wpadł na pomysł, aby coś podarować na pamiątkę. Wymyślił obraz, który namalował nasz kolega z Głuchołaz Edward. Naszym zadaniem było tylko sprawdzić, czy obraz w recepcji nadal mijamy kilka osad mijamy kilka osad wisi. Drobne zakupy, spacer po wzgórzu, widoki, zdjęcia i spotkania z naszymi starymi znajomymi ze szlaku, którzy śpią w dużym, znajdującym się po sąsiedzku schronisku.