ETAP 15 – 23.01.2011 Koiszków – Złotoryja (24 km)
Rano wracamy autobusem do Koiszkowa. Zima i to dość ostra. Wiatr, pada śnieg i mróz też nieźle szczypie. Ruszamy polnymi drogami. Niezły wygwizdów. Po prawej stronie mijamy dwa duże stawy, po kilkuset metrach przekraczamy linię kolejową Legnica – Strzegom. Wchodzimy do miejscowości o bardzo, bardzo długiej nazwie; WARMĄTOWICE SIENKIEWICZOWSKIE, czyli w sumie wszystkich liter aż 28. Wieś ma bogatą historię, a najbardziej” filmowy” jej epizod jest związany z pruskim junkrem Alfredem von Olszewski, do którego należały przed stu laty miejscowe dobra. Arystokrata w pewnym momencie swego życia poczuł się Polakiem. Wymagał od swoich dzieci znajomości języka polskiego i zdania egzaminu z naszej historii. Alternatywą było zapisanie w spadku całej posiadłości Henrykowi Sienkiewiczowi, autorowi Trylogii, pod wpływem której nastąpiło „nawrócenie” Olszewskiego. Testament magnata był kwestionowany przez rodzinę, ale prawo jest prawem. Z impasu pomógł wyjść sam noblista, który odmówił przyjęcia spadku. Odnowiony pałac jest własnością prywatną. Możemy go obejrzeć wyłącznie od strony ulicy. Za wioską idziemy lekko pod górkę i na Gołębim Wzgórzu mijamy obelisk upamiętniający bitwę nad Kaczawą jaka się tu rozegrała w 1813 roku. Potem Bielowice z ruinami starego dworu i folwarku, dalej leśną drogą do mostu na Nysie Szalonej i w końcu Winnica z okazałymi pozostałościami grangii cysterskiej z XVIII w. Znów most na Nysie, polne drogi i niezłe zarośla. Cały czas białe pola i trzymający mróz. Gorąca herbata z termosu dzisiaj naprawdę nam smakuje. Mijamy kolejne dwie wioski i zatrzymujemy się w Rzymianach. Zwracamy uwagę na piramidę, która chroni historyczną studnię św.Jadwigi oraz aleję dębów, posadzonych w 2005 roku, kilka dni po śmierci Jana Pawła II. Potem wzdłuż Kaczawy, kolejne dwie wioski, przechodzimy przez most i od wzgórza zamkowego w Rokitnicy idziemy do Złotoryi Ścieżką św.Jadwigi, której towarzyszy siedem kamieni z wypisanymi w trzech językach cnotami teologicznymi. Pełni wrażeń, ale i już dobrze zmęczeni kończymy etap. Zwiedzanie samego miasta zostawiamy sobie na następny raz, gdy wrócimy do Złotoryi, aby kontynuować naszą drogę.