ETAP 17 – 18.06.2020 Radzyń Podlaski – Międzyrzecz Podlaski (33 km)
Miało być ciężko i było. Przed 5-tą rzęsista ulewa, ale gdy wychodzę o 6:00 pogoda w porządku. I tak będzie cały dzień. No, może trochę za ciepło. Idę z Radzynia mało uczęszczaną drogą lokalną. Tempo super. W końcu wchodzę do lasu i idzie się bez problemu. Mijam zarośniętą ścieżkę i po jakiś dwustu metrach, wiem, że właśnie tam miałem skręcić. Wracam i zaczyna się niezła zabawa. Kilkaset metrów w pokrzywach i mokrym gąszczu. Potem dróżka już normalna, jednak buty mogę wykręcać. Wszystko chlupie. Muszę zmienić obuwie i obawiam się, że może to być duży problem. Mam jeszcze jakieś 18-19 km i iść tyle w lekkich butach, które „nie trzymają” nogi, to ryzykowne. Upał, sporo asfaltu, można stopy załatwić na cacy. Trudno, muszę zmienić buty. Pomimo problemu nadkładam trochę drogi aby odwiedzić Podlaski Katyń na uroczysku Baran niedaleko Kąkolewnicy.
To miejsce kaźni wielu patriotów, mówi się nawet o liczbie sięgającej 2 tysięcy. Taki los zgotowali im „sojusznicy” z NKWD i polskojęzyczni prokuratorzy LWP. Była to forma zapłaty za wspólną walką o wyzwolenie tych okolic. Smutna refleksja. Mam jeszcze jeden mały problem. Kończy mi się bateria w telefonie, a power bank coś nie podaje. Będę musiał iść do końca etapu na czuja. To akurat wyszło nie najgorzej. Trudny odcinek wzdłuż ruchliwej krajówki. Potem odludzie, tylko lasy i pola. Z tyłu głowy wątpliwość, czy w tym upale na pewno idę w dobrym kierunku. Nie mam kogo nawet zapytać. W sumie wszystko skończyło się dobrze, drogi nie pomyliłem i zmęczony dotarłem do Międzyrzecza. Fajny hotel z normalna obsługą. Miasto sprawia miłe wrażenia i jest tu też trochę historii. Ale w pamięci zostaną mi przede wszystkim domowe pierogi, które robią w moim hotelu. Degustuję dwukrotnie; na początek z mięsem i szpinakiem, w powtórce kapusta z grzybami oraz ruskie. Niebo widzę. Cztery gatunki i wszystkie rewelacja.