ETAP 18. – 18.09.2020 Sopot – Gdańsk (14 km)
Zgodnie z planem, rano przed śniadaniem idę pooglądać Sopot. Jest jeszcze chłodno, ale słonecznie i dobra widoczność. Na początek pusty “Monciak”, najbardziej znana sopocka ulica. Jest pusto, bez gwaru. Jak przystało na ul. Bohaterów Monte Cassino na deptaku nie może zabraknąć pomnika najsłynniejszego kaprala rezerwy WP, uczestnika walk misia Wojtka. Potem jeszcze krzywy dom i jestem na urządzonym z rozmachem placu zdrojowym. Dochodzę do słynnego molo. Jest przed ósmą, a więc gratis. Piękny widok, od Gdyni po Gdańsk, a przede mną centrum Sopotu z dominującym gmachem Grand Hotelu. Jeszcze spacer nabrzeżem do parku i powrót spokojnymi uliczkami wśród stylowych domów i pensjonatów z przełomu XIX i XX w. Jest klimat, jest szpan, ale czy chciałbym tu spędzić swój urlop? Po śniadaniu wyruszam do Gdańska. Pierwszy postój, Oliwa. Ekstraklasa. Archikatedra ze słynnymi organami i przepiękny park. Do tego super pogoda. U Ukrainki, we “lwowskiej” zjadam solidną porcję pierogów z kaszą gryczaną i ziemniakami. Mijam gmach główny Politechniki Gdańskiej i remontowany dworzec PKP i jestem już na starówce. W Gdańsku zaszalałem, dwie noce w kamienicy Schumannów przy ulicy Długiej 45 z widokiem na Fontannę Neptuna i Dwór Artusa. Dzięki wydłużonym etapom na środkowym wybrzeżu “wygospodarowałem” jeden dodatkowy dzień na pobyt w tym mieście. Odpoczynek i spacer po starym Gdańsku. Jest klimat. Moją uwagę zwracają, oprócz słynnych zabytków, ciągi nowoczesnych kamienic nawiązujących architekturą do “gdańskiego” stylu. Samego miasta nie sensu opisywać. Gdańsk to polska 1. liga. Rano następnego dnia, o 6:00 idę na dworzec, kupuję bilet na powrót do Wrocławia za 4 dni, później historyczna brama stoczni i pomnik ofiar Grudnia 1970. Zaraz potem jadę autobusem na Westerplatte i po raz pierwszy mam okazję zwiedzić to wyjątkowe dla Polaków miejsce. Wspinam się na wzgórze z pomnikiem, zaliczam na odległość 2 gdańskie latarnie morskie, zwiedzam bunkry oraz inne pozostałości po tej wojskowej placówce. Jest dużo ciekawych plansz i można dowiedzieć się wielu bardzo interesujących rzeczy. I to nie tylko tych związanych z dzielną postawą Obrońców Westerplatte. Np nie wiedziałem, że nim Polska objęła ten teren, Westerplatte było wziętym kurortem i w szczytowym okresie gościło do 140 tys. (!) turystów rocznie. Wracam do centrum i znów łażę starym Gdańsku. Monumentalny Kościół Mariacki. Budynek Poczty Polskiej, gdzie wrażenie robi mur, pod którym Niemcy wymordowali jej niezłomnych obrońców. I tak sobie zwiedzam do późnego wieczora. Piękne miasto.
Zgodnie z planem, rano przed śniadaniem idę pooglądać Sopot. Jest jeszcze chłodno, ale słonecznie i dobra widoczność. Na początek pusty “Monciak”, najbardziej znana sopocka ulica. Jest pusto, bez gwaru. Jak przystało na ul. Bohaterów Monte Cassino na deptaku nie może zabraknąć pomnika najsłynniejszego kaprala rezerwy WP, uczestnika walk misia Wojtka. Potem jeszcze krzywy dom i jestem na urządzonym z rozmachem placu zdrojowym. Dochodzę do słynnego molo. Jest przed ósmą, a więc gratis. Piękny widok, od Gdyni po Gdańsk, a przede mną centrum Sopotu z dominującym gmachem Grand Hotelu. Jeszcze spacer nabrzeżem do parku i powrót spokojnymi uliczkami wśród stylowych domów i pensjonatów z przełomu XIX i XX w. Jest klimat, jest szpan, ale czy chciałbym tu spędzić swój urlop? Po śniadaniu wyruszam do Gdańska. Pierwszy postój, Oliwa. Ekstraklasa. Archikatedra ze słynnymi organami i przepiękny park. Do tego super pogoda. U Ukrainki, we “lwowskiej” zjadam solidną porcję pierogów z kaszą gryczaną i ziemniakami. Mijam gmach główny Politechniki Gdańskiej i remontowany dworzec PKP i jestem już na starówce. W Gdańsku zaszalałem, dwie noce w kamienicy Schumannów przy ulicy Długiej 45 z widokiem na Fontannę Neptuna i Dwór Artusa. Dzięki wydłużonym etapom na środkowym wybrzeżu “wygospodarowałem” jeden dodatkowy dzień na pobyt w tym mieście. Odpoczynek i spacer po starym Gdańsku. Jest klimat. Moją uwagę zwracają, oprócz słynnych zabytków, ciągi nowoczesnych kamienic nawiązujących architekturą do “gdańskiego” stylu. Samego miasta nie sensu opisywać. Gdańsk to polska 1. liga. Rano następnego dnia, o 6:00 idę na dworzec, kupuję bilet na powrót do Wrocławia za 4 dni, później historyczna brama stoczni i pomnik ofiar Grudnia 1970. Zaraz potem jadę autobusem na Westerplatte i po raz pierwszy mam okazję zwiedzić to wyjątkowe dla Polaków miejsce. Wspinam się na wzgórze z pomnikiem, zaliczam na odległość 2 gdańskie latarnie morskie, zwiedzam bunkry oraz inne pozostałości po tej wojskowej placówce. Jest dużo ciekawych plansz i można dowiedzieć się wielu bardzo interesujących rzeczy. I to nie tylko tych związanych z dzielną postawą Obrońców Westerplatte. Np nie wiedziałem, że nim Polska objęła ten teren, Westerplatte było wziętym kurortem i w szczytowym okresie gościło do 140 tys. (!) turystów rocznie. Wracam do centrum i znów łażę starym Gdańsku. Monumentalny Kościół Mariacki. Budynek Poczty Polskiej, gdzie wrażenie robi mur, pod którym Niemcy wymordowali jej niezłomnych obrońców. I tak sobie zwiedzam do późnego wieczora. Piękne miasto.