ETAP 2. – 02.09.2020 Międzyzdroje – Dziwnów (27 km)
Mam duże obawy, jak będzie. Zła prognoza pogody i do tego duży kłopot ze stopami. Odwykłem. Nie rezerwuje noclegu w Dziwnowie, bo nie wiem jak będzie. Grajdół Międzyzdroje opuszczam bez żalu. Wybieram wariant wzdłuż plaży. Potem okazuje się, że to wariant piachem wzdłuż morza. Grunt, że nie pada. 9 km brzegiem, trochę męczące, ale w sumie spoko. Morze, klif, nieliczni biegacze. W końcu schodzę z plaży przez wydmę do lasu. Szkoda, że knajpa “Na wydmie” nieczynna już po sezonie, bo naprawdę klimatyczne miejsce. Potem lasem (Woliński Park Narodowy) do Wisełki, która nie powala. Czas się chyba tu trochę zatrzymał w miejscu. A potem … górki. Pięknym bukowo – sosnowym lasem, krętymi ścieżkami w pofałdowanym terenie idę do latarni Kikut. Końcówka prawie jak w prawdziwych górach, ze stopniami z drewnianych bali. Krótki odpoczynek. Kikut, przerobiony z wieży widokowej, jest latarnią o najwyższym świetle na polskim wybrzeżu. Potem znów wspaniałym lasem. Zaczyna coraz bardziej straszyć, deszcz wisi w powietrzu. Czuję zmęczenie, choć tych kilometrów nie zrobiłem aż tak dużo. Po 3 km poboczem dochodzę do Międzywodzia. Zaczyna kropić. Miejscowość prezentuje się korzystnie, typowe nadmorskie letnisko. Główną ulicą idę w stronę plaży, a potem lasem kieruję się na Dziwnów. Coraz bardziej pada. Jeszcze Martwa Dziwna i już widzę miasteczko. Most zwodzony i jestem w Dziwnowie, który chyba nieźle prosperuje. W solidnym już deszczu znajduję kwaterę, robię zakupy w Biedronce i upragniony odpoczynek. Niby etap niedługi, a dostałem nieźle w kość. Za oknem leje. Nie mam więc wyboru, muszę odpoczywać.