ETAP 21 – 21.03.2011 Budziszyn – Klasztor Marienstern (21 km)
Wg planu krótko. to i luz. Śniadanie w hotelu 6:45. Bez pośpiechu. Wychodzimy o 7:30. Wiosna, słońce. Opuszczamy Budziszyn. Trochę problemów z rozruchem (Olę coś kłuje, mnie coś przytyka). Zwalniamy. Pogoda lux, zadbane wioski. Praktycznie spacer, lekkie plecaki (prawie bez jedzenia, nie kupiliśmy nawet bułek w Budziszynie, pani nie miała wydać z 50 euro). Nam odpuściło i idzie się super. Po dobrych 8 km, pomnik milenijny, autorstwa Polaka z Lublina. Cyryl i Metody. Popas. Zjadamy 3 ostatnie bułki (Ola, niestety 2). Idziemy dalej, prosto, super, do momentu refleksji, że idziemy źle. 1,5 km w plecy. Konieczność powrotu do krzyżówki nie burzy nam jednak sielankowej atmosfery. Ściągamy kurtki. Słońce, kolejne wioski, asfalt, starannie odnowione przydrożne figury. I żadnych sklepów. W końcu dochodzimy do Chrósćicy i skręcamy do „oazy” pielgrzymów. Duży kościół i „oaza”. Co prawda zamknięta, ale widać, że gospodarze „żyją” szlakiem. W ogrodzie poczęstunek dla pielgrzymów. Z ogłoszeń wynika, że i inne rzeczy w temacie robią sympatyczne. Dalej. Jest w końcu sklep. Do przerwy obiadowej 10 minut. Facetowi opadła szczęka. Sezam. W ciągu 6 minut kupiliśmy prawie wszystko. Szok, dwie siatki jedzenia. Płacimy, wychodzimy. Za wioską uczta. Już widać Marienstern. Jeszcze z 5 km. A my w końcu jemy. W super humorach idziemy do celu. Nie jesteśmy zmęczeni. Ulgowy etap. Wchodzimy do klasztoru. Cudo! Jesteśmy pod wrażeniem. Pierwsza sprawa, zamówiony nocleg. Nie meldujemy się na furcie lecz od razu idziemy do domu noclegowego. Sprzątaczce tłumaczymy, że należy nam się „dwójka”. Kobieta, w końcu daje klucze. Może być, sterylnie, mało przytulnie, ale jest. Rozpakowujemy się i idziemy na furtę załatwić formalności. Siostrzyczka jest miła, naszą rezerwację posiada, płacimy. Siostra prowadzi nas na nocleg, ale do innego budynku. Tu jest „atmosfera” klasztoru. Wyglądamy trochę głupio bez bagaży lecz nie zdradzamy, że wtargnęliśmy już gdzieś indziej. Siostra wychodzi a my pędem po nasze rzeczy. Pakowanie, pożegnanie z panią sprzątaczką i chodu pod właściwy adres. Wieczorem spacerujemy po klasztorze. W budynku jesteśmy sami. Niepowtarzalny nastrój. Klasztor Marienstern będziemy mile wspominać.
W łużyckiej wsi Chrósćicy znajduje się pomnik polskich żołnierzy poległych w bitwie pod Budziszynem w kwietniu 1945 roku. Zmierzający na Berlin na czele 1 Frontu Ukraińskiego radziecki marszałek Iwan Koniew postawił 2 Armii Wojska Polskiego zadanie osłaniania południowego skrzydła frontu. Polską armią dowodził Karol Świerczewski „Walter”, nie posiadający żadnych doświadczeń w dowodzeniu większymi związkami operacyjnymi. Wcześniej, Świerczewski z powodu nieudolnego dowodzenia mniejszymi jednostkami i postępującego alkoholizmu był przeniesiony na tyły. Dowodząc 2 Armią WP pod Budziszynem samowolnie zmieniał rozkazy i podjął nieodpowiedzialną decyzję o szybkim zajęciu Drezna. Lekceważąc założenia sztabu Frontu i sygnały o niemieckich kontratakach wymusił niedopuszczalne rozciągnięcie i rozdzielenie polskich dywizji. Niemieckie oddziały posiadając precyzyjne rozpoznanie 2 Armii uderzeniem pancernym rozcięły polskie ugrupowanie na dwie części. Świerczewski, lekceważąc nadal śmiertelne zagrożenie kontynuował natarcie na Drezno. Główne siły polskie znalazły się w okrążeniu, Sztab 2 Armii WP stracił kontrolę nad sytuacją, wydając często sprzeczne ze sobą rozkazy. Polskie wojsko ponosiło ogromne straty, w tej sytuacji podjęto spóźnioną decyzję o zawróceniu spod Drezna 1 Korpusu Pancernego. W obliczu katastrofalnej sytuacji Koniew postanowił przejąć bezpośrednie dowodzenie 2 Armią WP. Przysyłając na odsiecz znaczne posiłki Armii Czerwonej, jednocześnie uporządkował źle rozmieszczone jednostki. Uchroniło to 2 AWP od druzgocącej klęski. Niestety, pod Dreznem pozostawała nadal 9 Dywizja Piechoty, która otrzymując spóźniony rozkaz, rozpoczęła w biały dzień chaotyczny i nie zgodny ze sztuką walki odwrót. W „dolinie śmierci” między Panschwitz – Kuckau (Pančicy – Kukow) i Crostwitz (Chrósćicy) nastąpiła masakra. Na północ od Crostwitz , w Horka Niemcy zaatakowali ewakuowany szpital polowy, mordując 300 ciężko rannych. Bilans całej operacji po polskiej stronie to 20 – 25 tys. zabitych , rannych i zaginionych (około 1/4stanu 2 AWP). W ciągu całej wojny, od czasu kampanii wrześniowej tylko w powstaniu warszawskim zginęło więcej Polaków niż w bitwie pod Budziszynem.
Pierwsze 100 km Drogi Ekumenicznej, od Görlitz do Königsbrück przebiega przez niemiecką część Łużyc. Łużyczanie, naród najbardziej z nami spokrewniony, niestety przechodzą powoli do historii. XX wiek zapisze się w dziejach narodu łużyckiego jako początek jego dramatycznego końca. Jeszcze na przełomie zeszłych stuleci populacja Łużyczan była szacowana na 300 tysięcy. Potem epoka hitleryzmu i II wojna światowa pomniejszyły tę liczbę trzykrotnie. Po wojnie, w związku z rozpoczęciem intensywnej eksploatacji pokładówwęgla brunatnego i industrializacją regionu zostały diametralnie zachwiane proporcje narodowościowe na terenie Łużyc. Część Serbołużyczan uległa asymilacji, zniknęły większe zwarte skupiska rdzennej ludności. Łużyczanie stawali się na swych terenach coraz mniej znaczącą mniejszością, tonącą pośród niemieckiego żywiołu. Nadzieje na zahamowanie tych niekorzystnych tendencji pojawiły się po zjednoczeniu Niemiec. Niestety, oficjalne deklaracje nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. Nie uwzględniono postulatu Łużyczan aby wszystkie, zamieszkałe przez nich ziemie znalazły się na terenie jednego landu – Saksonii, co mogłoby zapewnić skuteczniejszą reprezentację interesów wszystkich Serbołużyczan. Dolne Łużyce z Chociebużem, dalej pozostają w Brandenburgii. Nie zrealizowano projektu „Serbskiego kraju” na terenie rdzennie łużyckich gmin Chrósćicy i Pančicy – Kukow. Oponenci podnosili kwestię łużyckiego nacjonalizmu i braku tolerancji wobec języka niemieckiego. Pomimo protestów zamykano szkoły i klasy z językiem łużyckim, a w skrajnym przypadku zabroniono używania ojczystego języka. Największą falę sprzeciwu wywołało zamknięcie szkoły średniej w Chrósćicy w 2001 oraz wspomniany zakaz posługiwania się serbskołużyckim przez obsługę w klasztorze Marienstern w 2003 roku. Protesty w tej sprawie zgłaszali polscy i czescy politycy w Parlamencie Europejskim. Niestety, bez rezultatu. Dramat pogłębia sytuacja ekonomiczna regionu. Po enerdowskich kombinatach zostało bezrobocie i brak perspektyw. Młodzi Łużyczanie, podobnie jak i młodzi Niemcy z tych terenów wyjeżdżają do bogatych, zachodnich landów. Istnieje uzasadniona obawa, że z narodu, który posiada własny język, tysiącletnią historię i bogatą kulturę pozostanie niedługo skansen oferujący turystom tradycyjne łużyckie pamiątki. Idąc Szlakiem św.Jakuba na odcinku pomiędzy Chrósćicy a Njebjelčicy mamy wyjątkową okazję spotkania autentycznych Łużyc , gdzie rdzenni mieszkańcy tych ziem stanowią jeszcze bardzo znaczący odsetek ludności.
Krabat, zwany czasami serbskim Faustem to najbardziej znana legendarna postać w tradycji łużyckiej. Jego życie i przygody były przedstawiane w wielu wersjach przekazów ustnych, literackich, a w ostatnich latach także filmowych. Krabat to sierota, którym zaopiekował się młynarz z łużyckiej wioski. W czasie pobytu we młynie chłopak wyuczył się nie tylko rzemiosła, ale poznał także tajniki czarnej magii, które wykorzystywał w swym życiu, pełnym niewiarygodnych przygód. Szczególny rozgłos Krabat zyskał dzięki książce Otfrieda Preusslera. Została ona przetłumaczona na 31 języków i stała się inspiracją do nakręcenia w 2008 roku, równie głośnego filmu z gwiazdorską obsadą. Od tego czasu Krabat to nie tylko bohater literacki i filmowy. To zjawisko, patron dorocznych festynów i wystaw, marka piwa, chleb, likiery, mleko i krowi ser. Krabat to kluby, place zabaw, gry karciane i komputerowe, ceramika i zawody sportowe. Krabat na Łużycach pojawia się często, stał się łużyckim znakiem firmowym. W Njebjelčicy znajduje się biuro ds. Krabata. W ostatnich latach powstała trasa rowerowa (ponad 80 km), która przebiega śladami Krabata m.in. przez Chrósćicy, Marienstern i Njebjelčicy.