Etap 27 26.09.2017 Unzmarkt – Sankt Lamrecht 24 km
Pierwsza część etapu doliną wzdłuż Mury. Pogoda taka sobie, pochmurnie i przelotne opady. Szału nie ma. Za Teufenbach ostro pod górkę. Grzbietowa trasa pięknie poprowadzona łąkami. Niestety, widoczność jest taka sobie i musi wystarczać wyobraźnia. Przy poszczególnych, często samotnie położonych gospodarstwach, opisy ich kilkusetletniej historii. Szkoda, że ten świat już zanika, część dawnych tętniących kiedyś życiem górskich sadyb jest w stanie ruiny. Austriacka wieś w górskich okolicach dramatycznie się wyludnia. Przechodzę przez Heiligenstadt z kościołem i okazałą posiadłością z własną kaplicą, a potem jeszcze chwila odpoczynku przy starej przydrożnej kaplicy Schoenes Kreuz. Zbliżam się do klasztoru Sankt Lambrecht, jego sylweta staje się coraz bardziej wyraźna. Przechodzę obok klasztornego ogrodu i melduję się na furcie. Otrzymuję prawdziwą celę i mogę trochę poczuć się jak dawny mnich. Historia tego benedyktyńskiego opactwa liczy prawie tysiąc lat. Szczególnie dramatyczna była w czasie ostatniej wojny, kiedy zakonem zaopiekowało się Gestapo. Nie jest mi dane zobaczyć słynnych wnętrz klasztornych z salami cesarską i prałacką. Idę na zakupy i krótki spacer po przyległej do klasztoru osadzie targowej. Zadbane piękne kamieniczki, widać, że dzięki turystom i pielgrzymom miasteczko nie najgorzej prosperuje. Wtajemniczony w topografię klasztornych zakamarków, bez większych problemów docieram z mojej celi do kościoła na wieczorną mszę. Świątynia robi wrażenie, jest świadectwem dawnej świetności zakonu. A teraz? Na mszy kilka osób w towarzystwie czterech zakonników . W Sankt Lambrecht zakończyłem Gruenderweg, bardzo ciekawy fragment austriackiego odcinka. Przeszedłem kawał Styrii, zwanej zielonym sercem Austrii. Mój szlak wiódł często górskimi ścieżkami z widokiem na ośnieżone szczyty dwutysięczników i zapierającymi dech panoramami. Do pełni szczęścia brakowało czasem pogody.