ETAP 33 05.03.2018 Coccau – Pontebba 27,5 km
Budzę się w nocy. Mam krótki oddech. Domyślam się, że są dwa powody: przeziębienie i wysiłek podczas pierwszego etapu. Wyruszyłem przecież po ostrym przeziębieniu, jestem nieźle osłabiony, a etap do luzackich nie należał. Rano jest lepiej niż się zapowiadało, jem troszkę z przygotowanego przez gospodynię standardowego włoskiego śniadania, potem theraflu, syrop, wykrztusznik i o 7:00 wychodzę. Lekki mrozik, ale idzie się dobrze. Po godzinie Tarvisio, – 2 stopnie. W miasteczku wchodzę na cyklotrasę. Najpierw super, później nogi często grzęzną w słabo ubitym śniegu. Pogoda jest spoko, ale zima pełną gębą. Widok na góry, skocznię narciarską i autostradę. Za Camporosso trasa rowerowa jest nie do przejścia, do Ugovizzy idę poboczem drogi. Muszę uważać, ale w sumie idzie się nieźle. Martwię się, że dalej może być jeszcze trudniej. Trochę przypadkowo, pod koniec Ugovizzy, decyduję się spróbować znowu ścieżki rowerowej. Jest super. To była dobra decyzja. Idę bezpiecznie po ubitym śniegu. Po drodze niespodzianka. Cyklotrasa prowadzi starą linią kolejową, a więc muszę zaliczyć jakieś 300 m ciemnego i zalodzonego tunelu. Trochę stresu i pod koniec radość ze światełka w tunelu. Mój szlak prowadzi cały czas wzdłuż alpejskiej rzeki Fella, naokoło góry, atrakcyjna sceneria. Do Pontebby dochodzę zmęczony, wiedziałem, że etap nie będzie należał do łatwych. Na nocleg docieram bez problemu, w pokoju trochę chłodno. Problem z zakupami, jest poniedziałek, więc po południu wszystko pozamykane. Można zamówić w restauracji na dole pizzę, ale po 19:00. Po prostu Włochy. Najważniejsze jest jednak to, że czuję się zdrowszy.