ETAP 48 – 22.10.2012 Siegen – Freudenberg (17 km)
Niedługi etap, ale duży problem z moimi nogami. Próbuję iść w sandałach. Dalej przepiękna pogoda. Górki i te wspaniałe lasy. Atlas grzybów w naturze. Całe kolonie szlachetnych gatunków grzybów. I do tego nietchnięte! Jak nieskażone jest tutaj środowisko, skoro rośnie tu aż tyle rydzów. Z Siegen wychodzimy lasami. Przy autostradzie śniadanie – uczta w barze na parkingu (współczesność). Później przechodzimy nad autostradą przez remontowany wiadukt. Robotnicy patrzą z niedowierzaniem. Teren budowy. W Niemczech. Czyste świętokradztwo! Normalne kłopoty z oznakowaniem trasy i do tego wrażenie, że idziemy pod prąd. Droga Elżbiety prowadzi z Kolonii do Marburga, a my przecież idziemy rzeczywiście w przeciwnym kierunku. Na marginesie, to w wg nas w tej części Niemiec szlak jest mniej „obecny” niż na terenach dawnego NRD. Postanawiamy, że tegoroczny odcinek naszej drogi zakończymy jednak, na spokojnie w Kolonii. Nie będziemy próbowali dojść aż do Akwizgranu, co też braliśmy wcześniej pod uwagę. Freudenberg. Sympatyczni gospodarze i do tego mogę sikać na stojąco. Z dużym wysiłkiem (moje stopy) idziemy dość spory kawałek do sklepu. W nagrodę kupujemy bardzo duże opakowanie lodów. A samo miasteczko jest naprawdę atrakcją turystyczną. Całe z fachwerku. To jedno z symbolicznych miejsc w Niemczech. Całość zabudowy stanowi szachownica uliczek z rzędami zabytkowych domów z pruskiego muru. Wszystko w biało – czarnych barwach.