ETAP 5. – 05.09.2020 Dźwirzyno – Ustronie Morskie (28 km)
Początkowo planowałem etap do Kołobrzegu a następnie długi odcinek do Mielna (dobre 35 km). Ponieważ wczoraj znalazłem się już w Dźwirzynie, rozważam ewentualność, aby zwiedzić Kołobrzeg i pójść jeszcze kilkanaście km do Ustronia i mieć jutro znacznie lżejszy etap. Zapowiadają deszcze i kapryśną pogodę. Rano jednak nie pada, idę więc spokojnie do Kołobrzegu. Niestety, na przedmieściach miasta zaczyna padać i to coraz mocniej. Przechodzę przez most na Parsęcie i w solidnym deszczu “zwiedzam” kołobrzeską starówkę zabudowaną nowymi kamieniczkami. Z prawdziwych staroci pozostała, odbudowana ze zniszczeń ogromna, pięciobiegowa gotycka bazylika i okazały neogotycki ratusz. Ważne, że pomimo kompletnego zniszczenia miasta w czasie wojny, udało się odbudować centrum Kołobrzegu i stworzyć jakiś klimat tego miejsca. Idę do części nadmorskiej, przestaje padać. Słynna latarnia morska, pomnik kmdr.S.Mieszkowskiego – bohaterskiego obrońcy wybrzeża zgładzonego po wojnie przez ubecję. Potem przystań, promenada i grający w trzy karty. Kiedy widzą, że robię zdjęcia, stają się nerwowi i nieprzyjemni. Dobrze, że jestem sporo wyżej, więc daję im znak, ze mi mogą. Jeszcze pomnik zaślubin i białoczerwona na plaży, potem molo i wchodzę na piękny, długi nadmorski deptak w parku zdrojowym. Całkowicie pominąłem dzielnicę nadmorską, gdy kończy się prawdziwy Kołobrzeg, przy reducie wchodzę na ścieżkę rowerową, będącą jednocześnie czerwonym głównym szlakiem nadmorskim. To moje wielkie nieszczęście, do samego Ustronia ordynarna cementowa kocha, a do tego w dziwaczne wzoru. Jak można spartaczyć tak pięknie poprowadzoną trasę. Super widok na Bałtyk, piękna zieleń, rezerwat przyrody i kocha, na której łatwo poodbijać stopy. Po Międzyzdrojach, to drugie miejsce, gdzie można się naprawdę podłamać. Zaczyna padać, potem już leje. Gdy jestem na kwaterze w Ustroniu pojawia się słońce.
Początkowo planowałem etap do Kołobrzegu a następnie długi odcinek do Mielna (dobre 35 km). Ponieważ wczoraj znalazłem się już w Dźwirzynie, rozważam ewentualność, aby zwiedzić Kołobrzeg i pójść jeszcze kilkanaście km do Ustronia i mieć jutro znacznie lżejszy etap. Zapowiadają deszcze i kapryśną pogodę. Rano jednak nie pada, idę więc spokojnie do Kołobrzegu. Niestety, na przedmieściach miasta zaczyna padać i to coraz mocniej. Przechodzę przez most na Parsęcie i w solidnym deszczu “zwiedzam” kołobrzeską starówkę zabudowaną nowymi kamieniczkami. Z prawdziwych staroci pozostała, odbudowana ze zniszczeń ogromna, pięciobiegowa gotycka bazylika i okazały neogotycki ratusz. Ważne, że pomimo kompletnego zniszczenia miasta w czasie wojny, udało się odbudować centrum Kołobrzegu i stworzyć jakiś klimat tego miejsca. Idę do części nadmorskiej, przestaje padać. Słynna latarnia morska, pomnik kmdr.S.Mieszkowskiego – bohaterskiego obrońcy wybrzeża zgładzonego po wojnie przez ubecję. Potem przystań, promenada i grający w trzy karty. Kiedy widzą, że robię zdjęcia, stają się nerwowi i nieprzyjemni. Dobrze, że jestem sporo wyżej, więc daję im znak, ze mi mogą. Jeszcze pomnik zaślubin i białoczerwona na plaży, potem molo i wchodzę na piękny, długi nadmorski deptak w parku zdrojowym. Całkowicie pominąłem dzielnicę nadmorską, gdy kończy się prawdziwy Kołobrzeg, przy reducie wchodzę na ścieżkę rowerową, będącą jednocześnie czerwonym głównym szlakiem nadmorskim. To moje wielkie nieszczęście, do samego Ustronia ordynarna cementowa kocha, a do tego w dziwaczne wzoru. Jak można spartaczyć tak pięknie poprowadzoną trasę. Super widok na Bałtyk, piękna zieleń, rezerwat przyrody i kocha, na której łatwo poodbijać stopy. Po Międzyzdrojach, to drugie miejsce, gdzie można się naprawdę podłamać. Zaczyna padać, potem już leje. Gdy jestem na kwaterze w Ustroniu pojawia się słońce.