ETAP 52 06.03.2019 San Martino in Pedriolo – Tossignano 18 km
Wypoczęty zjadam bardzo solidną jajecznicę na boczku i o 8:30 wychodzę. Piękna pogoda, słonecznie. Asfaltowa droga, najpierw płasko, ale potem się zaczyna. Normalne. Ciężkie do chodzenia są te Apeniny. Głębokie doliny, strome zbocza, ostre podejścia. Do tego rzeźba terenu i zarośla wykluczają jakiekolwiek możliwości manewru. Nic na szagę. I co dziwne ludzie tu żyją normalnie, jeżdżą do swych domostw tymi krętymi dróżkami. Wiosna, wszystko kwitnie. Rolnicy uprawiają strome stoki. To też ciekawostka. Po 7 km i zaliczeniu pierwszej górki odpoczywam przy kościółku Santa Maria Assunta. Tablica pamiątkowa papieża Honoriusza II, który pochodził z tej okolicy. Teraz zaczyna się większa zabawa, wspinam się pod górę. Ostro. Potem grzbietem, raz w dół, raz w górę. Wiosna i do tego widoki. Góry i kwitnące sady. Postój przy zamkniętym kościele Croara i zaczynam zejście do Borgo Tossignano. Najpierw wzdłuż urwisk, potem wąską leśną ścieżką a na koniec z górki. Horror, palce chcą przebić czubki butów. Lekka przesada. To nie zejście, to męka. W dole dolina z miasteczkiem, a na przeciwległym stoku Tossignano, gdzie dzisiaj mam nocleg. Mijam grupę piechurów i przechodzę przez Borgo Tossignano. Do celu jeszcze dwa kilometry i to dobrze pod górę. Serpentyna, ciężko. Mam problem ze złapaniem kontaktu z gospodarzem noclegu. Trzeci numer odpowiada i gość przyjeżdża samochodem. Kwatera w dawnym ratuszu. Organizacja raczej południowa. W sąsiednim pokoju zamknięte dwa ujadające psy (dzięki Bogu w nocy był spokój). Mały spacer. Kiedyś musiało być to urocze miasteczko. Teraz zamiera. Nad ryneczkiem kompleks zakonu franciszkanek z nowoczesnym kościołem. Przeliczenie jedzenia, nie ma żadnego sklepu. Jakoś dam radę. Wczesny odpoczynek. Jutro bardzo ciężki etap.