ETAP 54 – 18.09.2013 Düren – Kornelimünster (32 km)
Szykuje się trudny, długi etap. Wychodzimy 6:30, na schodach jabłka i gruszki od gospodyni. Pada, zakładamy peleryny. Najpierw przedmieścia, potem już las. Dochodzimy do ruin klasztoru Schwarzbroich. Decyzja o uproszczeniu trasy, przez co zaoszczędzimy ze 2 -3 km. Nie wiemy, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja, a my mamy daleko i pada. Dalej idziemy lasem, pada trochę mniej. Dochodzimy do Schevenhütte. Miejscowość malowniczo położona, ale porównania do Ga-Pa trochę na wyrost. Obecnie osada letniskowa, eksponująca, sięgające czasów rzymskim tradycje hutnicze. Na ścianie miejscowego kościoła specjalna gablota dla pielgrzymów. Och ci Niemcy. Korzystamy, stemplujemy paszporty. Idziemy dalej, siąpi, nie idzie się łatwo, zmęczenie. W Vicht imbiss, solidne jedzenie i gorące napoje. Pomogło, jest nowa energia. Pociągnęliśmy sporo, ale dalej szmat drogi przed nami. Breinig – malownicze miasteczko z oryginalnymi, kamiennymi domami. Cała historyczna ulica. Naprawdę, godne uwagi. W klasztorze musimy być przed 17:00. Gdy jesteśmy o 16:30 w Kornelimünster i spokojnie szukamy wejścia do klasztoru, dowiadujemy się nagle, że nocleg mamy w „nowym” klasztorze, który znajduje się zupełnie gdzie indziej. Nerwy i wyścig z czasem. Udało się. W klasztorze benedyktyńskim przyjmuje nas osobiście opat Friedhelm. Mimo zmęczenia wieczorem wracamy do miasteczka. Jest rzeczywiście urocze. Co nie zmienia faktu, że dziś dostaliśmy solidnie po kościach