ETAP 63 – 27.09.2013 Profondeville – Dinant (28 km)
Noc taka jak wczorajszy etap. Dla mnie fatalna. Mam czarne myśli, co do mojej dalszej przydatności na szlaku. W takich wypadkach może pomóc tylko mobilizacja. Okazuje się, że warto. W nagrodę ciekawy etap. Najpierw spotykamy wyłupka, barana nieprzeciętnej urody. Jest tak niezwykły, że aż piękny. Za duże zakręcone rogi, za duże wyłupiaste oczy, i ta „mimika”, oznaczająca zdziwienie i pełny brak orientacji. Wyłupek! Obiecuję, będę miał twoją replikę w Polsce. Zdjęcia nie mogłem zrobić, bo i mgła i ruchliwa trasa. Następnie centrum Profondeville. Rośnie mały kurort. Potem cały czas wzdłuż Mozy. Rzeka jest dobrze zagospodarowana (nabrzeża, śluzy), a jednocześnie staje się coraz bardziej naturalna, zaczyna przypominać prawdziwą rzekę. Zmęczeni docieramy do Dinant. Śpimy w starej szkole, w słynnym klasztorze Leffe. Woda jest zimna, a podłoga twarda. Tak jak nam obiecano we wcześniejszej korespondencji. Gnaty będą trochę boleć, ale jest naprawdę fajnie. Rano pobłogosławi nas sędziwy zakonnik.