ETAP 64 – 28.09.2013 Dinant – Agimont (28 km)
Udany dzień. Nie zwiedziliśmy eleganckiego Dinant. Taki już los pielgrzyma. Jeżeli chcemy osiągać założone cele, to nie ma zmiłuj się. Czasami trzeba rezygnować z bardzo interesujących rzeczy. Dinant to rzeczywiście atrakcyjny kurort ze względu na malownicze położenie, cenne zabytki i bogatą ofertę dla turystów. To rzuca się w oczy, nawet przy pielgrzymim przemarszu. Do tego jeszcze w mieście jest pomnik saksofonu, przecież właśnie tu urodził się jego wynalazca Adolph Sax. Cały czas idziemy wzdłuż Mozy, coraz ciekawiej. Najpierw nowoczesny wiadukt Charlemagne, potem interesujące miasteczko Anseremme. W pewnym momencie musimy obchodzić po bardzo wąskiej ścieżce, wystającą nad lustro rzeki, skałę. Trzeba było ściągnąć plecaki i bardzo uważać aby nie zażyć kąpieli w Mozie. Idziemy przez tereny rezerwatu, skałki z amatorami wspinaczki i dziewicza przyroda. Po drugiej stronie zamek Freÿr ze słynnymi ogrodami. Następnie idziemy pod górę i oddalamy się od rzeki. Wychodzimy z lasu, piękna pogoda i piękne widoki. Znowu lasem w dół, wzdłuż malowniczego górskiego potoku, wracamy do Mozy. Ładne tereny . Dochodzimy do Hastiére z klasztornym kościołem z XI stulecia. Godny uwagi. Jeszcze 4 km do Agimont. Idziemy nabrzeżem Mozy, zaczynamy wyglądać adresu, a tu naprzeciwko nas pani na wózku, w towarzystwie 2 psów. Pyta, czy my, to my. Mamy u niej nocleg. Christine przyjmuje nas w trochę zaimprowizowanych warunkach, ale nie mogła odmówić pielgrzymom szukającym noclegu. Sama ma duże doświadczenie, przejechała na wózku z Vezelay do Santiago. Swoje podróże opisała w kilku książkach, zwracając uwagę na bariery jakie napotykają na Szlaku niepełnosprawni. Spędzamy u niej miły i ciekawy wieczór, słuchając m.in. opowieści o jej wyprawie do Ziemi Świętej, przerwanej w dramatycznych okolicznościach w Austrii.