ETAP 75 – 09.10.2013 Compiégne – Balagny (36 km)
Miało być ciężko i było. Rano śniadanie z Anią i Czesławem, który zgodnie z planem odwozi nas do Compiégne. Po 20 minutach drogi wchodzimy do Lasu Compiégne, który w przewodniku jest przedstawiany jako miejscowa Meseta. Jak się czyta, groza. Nic z tych rzeczy, bułka z masłem, po prostu bardzo duży las ze świetnym oznakowaniem. Co pewien czas gwiaździste krzyżówki z oryginalnymi drogowskazami. W trzeciej godzinie marszu, zupełnie nie przygotowani trafiamy na wzniesienia i to dość męczące. Niestety, sprawdza się prognoza pogody. Peleryny. Po 12 km wychodzimy z lasu. I tu niespodzianka. Obelisk poświęcony gen.Maczkowi i jego I Dywizji Pancernej. Chwilę później pozostałości galorzymskiej osady. Wreszcie duża wioska. Béthisy Saint Martin . Solidny popas na ławce. 18 km, to dopiero połowa etapu. XII- wieczny kościół, naruszony solidnie przez ząb czasu, przez co jest bardziej autentyczny. Potem pola i rozrzucone pośród nich farmy (zapewne każda z ciekawą historią). Na koniec, ponad 10 km, pamiętającym czasy rzymskie traktem Brunehaut. Obecnie to biegnąca zupełnie prosto polna droga, którą czasami przetnie TGV lub jakaś linia energetyczna. Pogoda taka sobie, od czasu do czasu przelotny deszcz. Ola zmęczona, mi zaczyna dokuczać przeziębienie. Jeszcze na koniec mała pomyłka trasy. Za brak koncentracji trzeba, pomimo zmęczenia, swoje przedreptać. W końcu nocleg. Miejsce interesujące, z klimatem. Leki (te co jeszcze nam zostały po wysłaniu paczki do Polski). Jest jakiś problem. Dobrze, że jutro krótki etap.