ETAP 8. – 09.06.2020 Klimontów – Sandomierz (30 km)
Dość męczący etap. Z klasztoru wychodzę o 6:00. Klimaty przypominaja trochę Camino. Mglisty poranek, polna dróżka, trochę pod górkę. Potem chwila wzdłuż szosy i reszta dnia praktycznie cały czas w wielkim sadzie. Widać, że idę przez wielkie owocowe zagłębie. Nowoczesne i zadbane plantacje. Po drodze zwracam uwagę na trzy miejsca. Ossolin – kiedyś matecznik potężnego rodu Ossolińskich. Tu z okazałej niegdyś renesansowej rezydencji został jedynie łuk bramy wjazdowej. Ale jest za to inne miejsce szczególne, Betlejka. Oryginalna podziemna kaplica. Warta odwiedzenia i do tego ktoś pomyślał o turystach. Jest wcześnie rano, furtka otwarta, ławeczki, kaplica zamknięta, ale mogę ją obejrzeć przez duże zakratowane okno i jeszcze włączyć sobie oświetlenie jej wnętrza.
Trochę rozczarowują mnie Świątniki. To dawna wieś, której mieszkańcy opiekowali się katedrą w Sandomierzu i z tego tytułu korzystali z licznych przywilejów. Zwraca uwagę nowowybudowany kościół, pomnik pomordowanych przez Niemców w czasie II wojny i oczywiście okazały budynek OSP (na Kielecczyźnie to norma), ale w sumie wrażenie średnie. Jeszcze w Malicach na rozstaju okazała rzeźba o tematyce religijnej z początków XIX w. i wchodzę do Sandomierza. Oczywiście przez charakterystyczne lessowe wąwozy. A samo miasto. No cóż, nie ma sensu opisywać. Perełka wśród polskich miast. Znam Sandomierz i bardzo lubię to miasto. Przed dwoma laty gruntownie go zwiedziłem. Od tego czasu dokończono remont wnętrza katedry, które teraz prezentuje się super. Z resztą tutaj wszystko jest super. Spacer po sandomierskiej starówce to prawdziwa przyjemność.