ETAP 80 – 25.03.2014 Longpont sur Orge – Saint Sulpice de Favières (22 km)
Zapowiada się luźny etap. Wychodzimy po ósmej. Po drodze zakładamy peleryny. Idziemy znaną, wczorajszą drogą do bazyliki. Znajdujemy szlak, kierujemy się w lewo. Dalsza droga potwierdza nasz wybór. Wszystko zgodnie z mapą, cały czas promenadą turystyczną wzdłuż rzeki Orge. W pewnym momencie coś nam przestaje pasować. GR – główny szlak turystyczny odchodzi w lewo, za rzekę, wg mapy mamy iść w prawo. Analiza i decydujemy się iść wzdłuż Orge. Dochodzimy do drogi , którą mamy przeciąć. Nie ma jednak przejścia wzdłuż rzeki. Po lewej widać pociągi, które powinny być po prawej. Analiza. Nic nie rozumiemy. Pytamy przechodniów. Mapa nie pasuje. Idziemy w kierunku kolei. Pada. Dochodzimy do stacji. W dworcowym barze mapa. Analiza i groza. Jest po 11-tej, a my od bazyliki idziemy w kierunku Paryża! Można się załamać. Do tego Ola ma problem z nogami. Decyzja. Wracamy! Okazuje się, że szybko. O 12-tej jesteśmy już przy bazylice w Longpont sur Orge. Praktycznie zaczynamy etap od nowa. Straciliśmy ponad 3 godziny. Tym razem idziemy w prawo. Cały czas wzdłuż Orge, tą samą trasą turystyczną, tylko w górę, a nie w dół rzeki. Piękna trasa. Szkoda, że w takich okolicznościach. Do tego walka Oli z bólem w butach i deszcz, na szczęście niewielki. Zmęczeni dochodzimy do Arpajon. Drobne zakupy. Zdejmujemy peleryny. Piękna stara hala targowa. Drewniana, typowa dla tych okolic. Ma dobre ponad 400 lat. Pewne problemy z nawigacją. Analiza i jesteśmy na dobrej drodze. Jeszcze 6 – 7 km. Idziemy polami, potem jeszcze jedna miejscowość i wchodzimy do lasu. Okazuje się, że na koniec „szturmujemy” górkę, podobną do naszej Parkowej w Głuchołazach. W pół do siódmej dochodzimy do „największego wiejskiego kościoła Francji” w Saint Sulpice de Favieres. Imponujący. Jest otwarty. Wchodzimy, podziwiamy wnętrze. W kaplicy spotykamy młodego księdza. Oczywiście czarnoskóry. Krótka, sympatyczna rozmowa. Nie ma pieczątki, zadowalamy się jego autografem. Podpisuje się Arnold. Może będzie kiedyś papieżem? Szukamy umówionej kwatery. Napotkany kierowca precyzyjnie wskazuje adres. Dzwonek. Otwiera pani. Pokój elegancki, choć nie najtańszy. Najważniejsze, że doszliśmy do celu. Mamy dość. Jutro może być walka o ogień.