ETAP 82 – 27.03.2014 Etampes – Angerville (31 km)
Dziś odpoczywamy. Idziemy do stolicy rukwi wodnej (capitale du cresson) – Mereville, tylko 19 km. Potem w planie dojazd na umówiony nocleg do Angerville. Wstajemy wypoczęci i kwadrans po siódmej idziemy spacerem po Etampes. Kościół Notre Dame, kościół Saint Basil, pałacyk Diany Poiters, ratusz, obelisk ofiar katastrofy lotniczej w Wenezueli w 2005 r., wreszcie kościół St.Gilles, uliczka dawnych młynów wodnych i podwale z pozostałościami murów obronnych i ładną zielenią. W sumie Etampes to miasto godne zwiedzania. Za miastem wchodzimy na starą drogę rzymską. Pogodnie, ale jeszcze chłodno. Krótki postój. Teraz polami podchodzimy do zamku w Boissy la Riviere, wchodzimy w krainę Juisne – małej rzeczki, płynącej efektownymi meandrami. pośród urokliwej zieleni. Istna sielanka. Postój przy kościółku w Boissy. Super pogoda. Kończymy nasze zapasy. Szkoda, że nie ma żadnego sklepu. Dalej doliną Juisne dochodzimy do drogi, w okolicach ciekawie zagospodarowanej posesji. Za znakami GR schodzimy z drogi i ostro pod górę. Potem lasami i polnymi drogami. Ciepło. Słonecznie. Na rozdrożu dylemat. Decydujemy się opuścić GR i pójść w lewo, zgodnie z lokalnym szlakiem. Zakładamy, że zejdziemy do Saclas. Schodzimy z górki, jest miejscowość i drogowskaz do … Saclas. Po dłuższych staraniach ustalamy, gdzie jesteśmy. St.Cyr la Riviere. Dokładnie z drugiej strony góry. Trzeba było iść w prawo. Idziemy drogą. Dochodzimy do posesji, która zwróciła naszą uwagę przed dwoma godzinami. To tu mieliśmy opuścić GR i iść św.Jakubem. Szkoda, że nie było oznaczenia. Teraz dojście do Saclas okazuje się proste i przyjemne. Dużo zieleni, wijąca się rzeczka. Niestety, zaczęła się pora obiadowa, wszystko pozamykane. W parku zjadam(y) ostatnią konserwę rybną (bez chleba). Idziemy dalej doliną Juisne, czasami musimy wchodzić na wzgórza, co kosztuje nas sporo wysiłku. Zaczyna się zmęczenie. Ola, niestety znów wie, że ma buty na nogach. Trasa ładna, tereny letniskowe wzdłuż Juisne. Ale zmęczenie, uczucie głodu i problemy z nogami Oli stają się dominujące. Wreszcie Mereville, dwie piekarnie. Jedna ma przerwę, druga ma dziś wolny dzień. Innych sklepów brak. Nie zwiedzamy stolicy rukwi wodnej. Zdesperowani, decydujemy iść w kierunku Angerville. Podobno za 2-3 km ma być Intermarche. Jeżeli dziś dojdziemy do Angerville, to jutro nie musimy wracać do Mereville i będzie możliwość małej modyfikacji trasy. Dalej twardo trzymamy się zasady, że 100% idziemy pieszo. Ma to swoją cenę, musimy przejść dodatkowo 7-8 km. Obolali dochodzimy do wymarzonego Intermarche. Ciężko się zdecydować, wszystko pyszne. Torba zakupów. Trawnik. Żarłoczne pochłanianie. A teraz wzdłuż drogi bez chodnika. Raz jezdnią, raz trawiastym poboczem. Nie zdążymy na umówioną 18:00. Dzwonimy do księdza Patricka, mówimy, ze możemy być później. Po polsku dowiadujemy się, że nie ma sprawy. Wykończeni dochodzimy do plebani. Życzliwe przyjęcie, ksiądz Patrick mówi trochę po naszemu. Pokazuje nam kościół i pomaga się urządzić na kwaterze w salce parafialnej. Ciepło, wielka sala i jeden ból. Będzie powoli ustępował, ale na początku aż rwie. A miała być stolica rukwi wodnej.