Etap 14 13.09.2017 Enzersfeld – Wiedeń 32 km
Budzę się „ciut” obolały, ale jakoś się pozbierałem i potem szło się już całkiem dobrze. Śniadanie u rzeźnika – właściciela pensjonatu, to rozczarowanie. Myślałem, że trafi się coś swojskiego. Nic z tego, standard. Miły akcent, to Polka z obsługi i chwila rozmowy po naszemu. Wychodzę dwadzieścia po siódmej. Pogoda zapowiada się super. Decyduję się na wariant trochę trudniejszy, pójdę przez wzgórza Lasku Wiedeńskiego. Najpierw winnice, potem las, a na szczycie nagroda. Wspaniała panorama, w oddali zamek Kreuzenstein, przede mną zaś Dunaj i Kahlenberg. Najbliżej, jak na dłoni, Klosterneuburg. Uczta dla wzroku i ducha. Potem zejście do Dunaju. Trochę jak na Camino, wąska, kręta i stroma kamienista ścieżynka. Dobrze, że mam swoją laskę. Dochodzę na przedmieścia Wiednia i jestem na moście prowadzącym na Inseldonau – podłużną wyspę na Dunaju. Tu czeka mnie prawie 9 km spaceru asfaltową ścieżką dla rowerzystów. Z początku miło, widoki miasta, do którego zaczynam wchodzić. Do tego piękna pogoda. Potem przychodzi znużenie i moja wędrówka zamienia się w pańszczyznę. W czasie krótkiego popasu, przyjaźnie nastawione psy spacerowiczów próbują się do mnie przysiąść. Nie pozwalam. Zmęczony docieram do właściwego mostu, rezygnuję z pójścia do katedry, idę prosto na nocleg. Okazuje się, że to jeszcze parę kilometrów. Przechodzę koło słynnego domu Hundertwassera, napotykam Spar, w którym kupuję torbę picia i wreszcie, solidnie zmęczony, dochodzę do hostelu. Picie, kąpiel, picie, picie. Chwila oddechu i nie odpuszczam. W sandałach idę pieszo do katedry. Dla zasady. Zmęczenie już ustąpiło i te kolejne kilometry nie są już wielkim problemem. Spacer bez plecaka. Krótka wizyta w centrum Wiednia, katedra, nieudane poszukiwania blaszanego herbu na laskę (chyba przestali produkować). Jeszcze metro i hostel. Mam satysfakcję, że nie odpuściłem.