ETAP 21. – 22.09.2020 Krynica Morska – granica PL/RU – Nowa Karczma (20 km)
Ostatni etap, tak trochę dla zasady. Zacząłem w Świnoujściu dokładnie na granicy z Niemcami, to i wypada dojść do samego krańca Polski na granicy z Rosją. A to, że niewiele będzie się działo, to już zupełnie inna sprawa. Wychodzę wcześnie rano, jest piękna pogoda. Przede mną 16 km prostej leśnej ścieżki do samej granicy. I nie ma zmiłuj się, idę więc dziarsko w tej strefie ciszy. W telefonie operator rosyjski, ludzi zero. A kiedyś biegł tędy ważny trakt komunikacyjny, z Gdańska do samego Królewca. Wyobrażam sobie rycerzy zakonnych, którzy konno przemierzali tę drogę, posilając się czasem w przydrożnych karczmach. W końcu jest. Strefa granicy, siatka, zakaz wstępu pod karą. Na pewno więc granica z Federacją Rosyjską. Schodzę na pustą plażę, przedzieloną granicznym ogrodzeniem. Sama natura i zupełna cisza. Dotarłem, jestem u celu. Wracam stroną od zalewu. Nieźle się władowałem na koniec, chaszcze i powalone drzewa. Taka “trasa” to lekkomyślność. Dobrze, że jest ładna pogoda i mam bezpieczny zapas czasu. Docieram do Nowej Karczmy. Tam sklep i knajpka o cudownej nazwie; “Na końcu świata”. Ubieram cywilne buty i zamawiam wielką porcję lodów. Potem autobus do Gdańska, nocleg i rano Intercity do Wrocławia. Koniec fajnej przygody. Peleryny od deszczu znów ani razu nie wyjąłem z plecaka 🙂
Ostatni etap, tak trochę dla zasady. Zacząłem w Świnoujściu dokładnie na granicy z Niemcami, to i wypada dojść do samego krańca Polski na granicy z Rosją. A to, że niewiele będzie się działo, to już zupełnie inna sprawa. Wychodzę wcześnie rano, jest piękna pogoda. Przede mną 16 km prostej leśnej ścieżki do samej granicy. I nie ma zmiłuj się, idę więc dziarsko w tej strefie ciszy. W telefonie operator rosyjski, ludzi zero. A kiedyś biegł tędy ważny trakt komunikacyjny, z Gdańska do samego Królewca. Wyobrażam sobie rycerzy zakonnych, którzy konno przemierzali tę drogę, posilając się czasem w przydrożnych karczmach. W końcu jest. Strefa granicy, siatka, zakaz wstępu pod karą. Na pewno więc granica z Federacją Rosyjską. Schodzę na pustą plażę, przedzieloną granicznym ogrodzeniem. Sama natura i zupełna cisza. Dotarłem, jestem u celu. Wracam stroną od zalewu. Nieźle się władowałem na koniec, chaszcze i powalone drzewa. Taka “trasa” to lekkomyślność. Dobrze, że jest ładna pogoda i mam bezpieczny zapas czasu. Docieram do Nowej Karczmy. Tam sklep i knajpka o cudownej nazwie; “Na końcu świata”. Ubieram cywilne buty i zamawiam wielką porcję lodów. Potem autobus do Gdańska, nocleg i rano Intercity do Wrocławia. Koniec fajnej przygody. Peleryny od deszczu znów ani razu nie wyjąłem z plecaka 🙂