ETAP 109 – 19.03.2015 La Barp – Le Muret (30 km)
Z La Barp wychodzimy o 6:30, jeszcze ciemno. Wyjście z osady i ponad 10 km „landyjskiego” lasu. Cały czas prosto. Prawie jak starożytna droga rzymska. Na około lasy sosnowe. Pogoda sprzyja, nie pada i nie jest gorąco. Dochodzimy do Belin Beliet. Najpierw, na wejściu do Beliet ładny park, znajdujący się w małym wąwozie, potem odpoczynek na przykościelnym skwerze. Do Belin droga prowadzi szlakiem spacerowym, przebiegającym obok zabytkowych XIX wiecznych budynków. W miasteczku miły epizod. Na ulicy rozglądamy się za oznakowaniem naszego szlaku. Z gabinetu fryzjerskiego wybiega z nożyczkami i grzebieniem fryzjerka i wskazuje nam właściwy kierunek. Potem Mons. Na leśnej polanie tylko kilka budynków, kościół z IX wieku, cmentarz i źródło św.Klary. Wyjątkowo urocze miejsce. Potem nowa atrakcja, dobre 10 km wzdłuż autostrady. Jedno dobre, że za płotem. Cały czas droga z mączki. Po prawej autostrada, po lewej las. Wreszcie wąskie przejście pod autostradą i wchodzimy do małej osady Le Muret. Z konieczności korzystamy dziś z hotelu. I tu miła niespodzianka, jako pielgrzymi otrzymujemy spory rabat. Dokładamy trochę euro i korzystamy z propozycji zjedzenia kolacji w hotelowej knajpce. Na wieczorny posiłek schodzimy jak panicha. Wykąpani, czyste koszulki, ja sandały i skarpety. Tak na poważnie. Ta kolacja, to była dobra decyzja. Tym bardziej, że wszystkie nasze strzały były w dychę. A tatar, zamówiony przez Olę, to istna rewelacja. Jest tylko jeden problem. Jak jutro przejść 36 km „landyjskiego” lasu. Do tego, ma się podobno zmienić pogoda.