Etap 25 24.09.2017 Seckau – Sankt Oswald 30 km
Miało być ciężko, ale trochę zmieniłem trasę i wyszedł bardzo ciekawy etap. Rano opuszczam gościnny klasztor. Szkoda, że nie mogę zwiedzić kościoła, który jest trakcie kapitalnego remontu.
Na pożegnanie próbuję zrobić jeszcze zdjęcie frontu całego zespołu. Jest z tym niezły problem ponieważ ze względu na wielkość całej budowli, nie mogę jej zmieścić na jednym zdjęciu. Sama niewielka miejscowość sprawia korzystne wrażenie. Dochodzę do doliny Gaal i wprowadzam zmianę w mojej marszrucie, zamiast podejścia w górę do trasy prowadzącej grzbietem pobliskiego pasma, postanawiam iść cały czas doliną, a dopiero na koniec „nabrać” wysokości. To była dobra decyzja. Jest niedziela i mam okazję zobaczyć mieszkańców w strojach ludowych, podążających całymi rodzinami na jakąś ludową uroczystość. Nie wygląda mi to na winobranie lecz na jakąś tradycję związaną z pracami w rolnictwie, może to styryjskie dożynki. Parę kilometrów za wioską zachodzę do dużej przydrożnej restauracji na obiad. Mam to szczęście, że akurat w czasie mojej obecności przyjeżdża autokar pełen biesiadników, wszyscy w strojach ludowych. Do tego prawdziwa kapela, która przygrywa do posiłku. No, teraz to ja na pewno jestem w Austrii. Mam możliwość poczuć miejscowe klimaty. Idę drogą pod górę, aż do przełęczy. Rezygnuję z odbicia do Lorettokapelle, czeka mnie bowiem jeszcze przydługie zejście do Sankt Oswald. Po jakiś dwóch godzinach jestem w miejscowości, która bardzo przypada mi go gustu. Widać, że to stara, pełna uroku wieś, gdzie jeszcze sporo pozostało z dawnych czasów. Od razu uznaję, że to najciekawsza wioska jaką do tej pory spotkałem po drodze. Tu jest po prostu klimat. Na koniec dnia mały stres, docieram, do pensjonatu, znajdującego się na skraju miejscowości. Nikogo nie ma, moje pukanie nie daje efektu. Próbuję telefonować, też nic. Po półgodzinie zjawia się wreszcie gospodyni. Ma duże stado krów i dopiero wraca do domu. Warunki w bauerhofie są dobre, gospodyni okazuje się życzliwą osobą. Udany etap.