ETAP 30 – 29.09.2011 Freyburg – Eckartsberga (28 km)
Przy planowaniu tego etapu mamy problem jaką trasą pójść, ze względu na prom w Blütengrund, który chodzi dopiero od 9:00. Możemy wyjść wcześniej i iść trasą krótszą, ale bez Naumburga, no i bez promu, na który po przeżyciach ze Strehli mamy dużą ochotę. Wybierając wariant podstawowy, z promem i Naumburgiem, jesteśmy skazani na dobre 30 km, przy znacznie ograniczonym czasie na przejście. Decydujemy się na trzecią wersję, wychodzimy później, potem prom i Naumburg, z którego następnie pójdziemy zupełnie inną, trochę krótszą trasą, wracając do głównego szlaku dopiero za Bad Kösen. Wieczorem okaże się, że nasz pomysł był strzałem w „10”. Z hotelu we Freyburgu wybywamy o 7:00. O naszych nogach nie wspominamy. Mgła, rynek, kilka uliczek, droga przy winnicach, potem ścieżka rowerowa, trochę koni. Wreszcie „skalna biblia”. Na jej oglądanie poświęcamy trochę czasu. Jeszcze klimatyczna chata z tajemniczym ogrodem i dochodzimy do przystani promu. Musimy trochę poczekać, bowiem obsługa promu i pobliskiej knajpki zaczyna się dopiero organizować. Czas oczekiwania wykorzystujemy na zdobycie rekordowych rozmiarów pieczątki do naszych paszportów. Okazuje się, że prom ma napęd tradycyjny (pracuje tylko rzeka). Cała przeprawa trwała max 2 minuty, ale frajda była. Teraz prosto do Naumburga. Miasto robi korzystne wrażenie. Marienplatz, informacja turystyczna w rynku, kościół św.Wacława, gdzie niestety, mamy „okazję” poznać zachowanie niemieckich gimnazjalistów w miejscach kultu. Debilizm jest ponadnarodowy. W końcu katedra, prawdziwy powód naszej obecności w mieście. Klasztor wraz z katedrą jest przeznaczony na wystawę sztuki średniowiecznej i trochę na zasadzie „ruskiej” sprzedaży, aby zobaczyć „naszą” Regelindę musimy kupić bilety na całą wystawę a 12 euro sztuka. Ale warto było. Wystawę, ze względów czasowych zaliczyliśmy po drodze do katedry. Potem była prawdziwa uczta. Obejrzeliśmy dokładnie i Regelindę z Hermanem, i Utę z Ekkerthardem. O innych nie wspomnę. Dzieło Mistrza z Naumburga jest imponujące. Szkoda, że nie można robić zdjęć. Jest południe nam zostało jeszcze 20 km. Idziemy naszym wariantem. 2 km przedmieściami, w kierunku Bad Kösen a potem przepiękna, malownicza trasa, cały czas brzegiem Małej Soławy, aż do klasztoru Schulpforte. Zmęczeni zbliżamy się do Bad Kösen a tu jeszcze piętnaście. Z dala podziwiamy tężnie, mijamy uzdrowisko i ostro pod górę. Do tego upał. Docieramy w końcu do głównego szlaku. Jest dobrze po południu a tu jeszcze szmat drogi i jak się później przekonamy parę sympatycznych sytuacji. W Punschrau, w przykościelnej studni uzupełniamy zapas wody, za Spielberg robimy kolejny odpoczynek. W Zäckwar przed kościółkiem poznajemy Niemca (nazwiemy go potem „Uwe”), który idzie też szlakiem. Rozmawiamy, wychodząc z wioski. Po kilkuset metrach Uwe zauważa, że nie idziemy szlakiem. Jest pryncypialny i wraca pod kościółek aby dojść do następnej wioski polną drogą, my idziemy asfaltem. Za wioską, idąc dalej, na otwartej przestrzeni widzimy za nami naszego znajomego. Zapominając o zmęczeniu, trochę dociskamy. Niech ciut się pomęczy. Takie niewinne zawody. W Lissdorf w jednym obejściu cały kącik, upamiętniający czyjeś dojście do Santiago w 2003. Siedzące w ogrodzie dwie panie zapraszają nas na chwilę odpoczynku. Dziękujemy, dajemy im tylko nasze szlakowe pamiątki (pocztówkę i zdjęcie naszego słupka), Dopiero za wioską robimy ostatni postój. Po paru minutach przychodzi Uwe. Spieszy się do miasta bo nie ma noclegu (jest już koło 18:00) a chciałby jeszcze coś kupić do jedzenia (my też). Wyciągam z kieszeni dwa ostatnie swoje cukierki. Uwe daje się poczęstować i odchodzi. Wchodzimy do Eckartsbergi, nocleg niedaleko ratusza. Zostawiamy plecaki i pomimo zmęczenia idziemy do sklepu. Mamy pecha. Jedyny czynny sklep jest na wylocie. Idziemy w jedną stronę 2 km. Zakupy. Siadamy przed sklepem na murku. Musimy coś przekąsić i wypić. W trakcie zjawia się oczywiście Uwe. To już stary znajomy. Załatwił nocleg i też przyszedł coś kupić. My wracamy do hotelu. Jesteśmy solidnie zmęczeni, nogi demolka ale dzień był super.
W zachodnim chórze katedry w Naumburgu znajduje się wyodrębniona strefą świątyni, gdzie umieszczono monumentalne, naturalnej wielkości figury fundatorów. Autorem tych pierwszych na terenach Rzeszy dzieł mikroarchitektury był anonimowy rzeźbiarz i architekt znany powszechnie jako Mistrz z Naumburga. Każda z 12 rzeźb, powstałych w połowie XIII w., przedstawia postać historyczną sprzed dwóch stuleci. Postaciom zostały nadane indywidualne rysy twarzy, upozowanie, wyrafinowana gestykulacja, wytworne kostiumy i uzbrojenie. Zobrazowano nie tylko ich indywidualne cechy, ale także pewną wiedzę na ich temat. Nad głowami fundatorów znajdują się ozdobne baldachimy o bogatych formach architektonicznych. W najbardziej wyeksponowanym miejscu, po obu stronach przejścia do strefy ołtarzowej stoją dwie pary. Od strony północnej Ekkehard II i jego żona Uta. Postać Uty, ukazanej jako osoba piękna i szlachetna, ale także wyniosła i pewna siebie, to jedna z wizytówek niemieckiej sztuki średniowiecznej. Vis a vis stoją Herman i Regelinda. Regelinda została ukazana jako dama dworu, z twarzą ściśle okrytą welonem i ozdobną koroną książęcą na głowie. Postać Regelindy należy do najbardziej znanych poloników w sztuce europejskiej. W literaturze określana jako „śmiejąca się Polka”, Regelinda była drugą córką Bolesława Chrobrego. Piastówna kieruje swój wzrok i uśmiech nie tylko ku swemu małżonkowi i innym dobrodziejom, lecz także ku wszystkim wiernym i obecnym w chórze.