Etap 30 29.09.2017 Gurk – Feldkirchen in Karnten 35,5 km
Przedostatni etap okazuje się długi i wymaga niezłego wysiłku. Przez cały dzień słoneczna pogoda.
Wychodzę już kwadrans po szóstej. Najpierw 8-9 km ścieżką rowerową wzdłuż drogi głównej. Potem ostatnie poważne podejście na tegorocznym odcinku – Zammelsberg. Niech go cholera! W końcu zmęczony, ale szczęśliwy jestem na górze. Pojawia się nowy kłopot, natrafiam na chaszcze i mam problemy z nawigacją. Ten odcinek szlaku jest zarośnięty i chyba nieużywany od dłuższego czasu. Żeby nie błądzić idę dość ruchliwą drogą. Mam znowu problem. Droga praktycznie nie ma pobocza, z jednej strony stroma skalna ściana, a z drugiej bariera zabezpieczająca urwiste zbocze. Idę szybko, manewruję raz jedną, raz drugą stroną ulicy. Mam świadomość, że to dość ryzykowna zabawa. Idę tak dobre 3 km. Od Sankt Ulrich „liczę” już słupki kilometrowe, chcę dojść w końcu do Feldkirchen. Miejscowość wydaje mi się nieciekawa, nic mi się tu nie podoba, ani nie wzbudza mojego zainteresowania. Odnoszę wrażenie, że celem miejscowych władz jest urządzenie wielkiej liczby parkingów, reszta jest pewnie nieważna. Informacja turystyczna mieści się w zabytkowym budynku. Jest oczywiście zamknięta. Czy w tym, nie najmniejszym przecież miasteczku może być coś pozytywnego? Gdzie tam. Nie mogę nic kupić, a do tego dowiaduję się, że mój nocleg, to nie takie znowu Felkirchen. Śpię w gospodarstwie jeździeckim. Pięknie położonym. Oczywiście, kilka kilometrów za miastem. Kolejna dobra wiadomość, moja dzisiejsza meta to szczyt okazałego wzniesienia. Tak więc czeka mnie jeszcze serpentyna. No i zrobił się w rezultacie królewski etap. Sfatygowany w końcu dochodzę do jakże upragnionego bardzo dziś celu. Warunki do wypoczynku mam bardzo dobre, no i u gospodarzy jest możliwość zakupu zimnego picia. Tu można naprawdę odpocząć.