ETAP 39 – 12.10.2012 Wichmannshausen – Waldkappel (11 km)
Takie etapy wstyd opisywać, ale trudno. Zacznijmy od początku. Wychodzimy o 7:00. Wszystko ok. Idziemy przez Hoheneiche i Bischhausen, wzdłuż Wehre dochodzimy do Waldkapell. Zaczyna padać, rozglądamy się trochę po centrum miasteczka. Zakup świeżego pieczywa i w deszczu idziemy dalej. Wszystko zgodnie z planem. Do czasu. Mamy pewne dylematy jak iść, ale przy moim doświadczeniu. No właśnie, ciekawe doświadczenie tośmy dzisiaj zdobyli. Oczywiście, dzięki mojej rutynie. Coś nam nie pasuje, ale konsekwentnie idziemy przed siebie. Na podręcznej mapce nie możemy odnaleźć naszej lokalizacji. Pada i w ogóle robi się kompletna kicha. W deszczu przez lasy, górki i wreszcie jakiś asfalt. Mamy już rozeznanie. Zostało nam jakieś 7 km drogą. Do… Waldkappel. Dobre kilkanaście kilometrów na darmo i do tego w deszczu. Czuć się jak zbity pies. Jakie to jest uczucie? Postanawiamy poszukać w Waldkappel noclegu. Nocleg jest, ale jakiś dziwny. Śpimy w pokoju gościnnym czegoś na wzór dyspozytorki naszego pogotowia ratunkowego. Pani zamyka biuro i zostajemy zupełnie sami w mieszkaniu. W kuchni cały czas coś pipczy i mamy nasłuch centralki, z której słychać jakieś rozmowy. W sumie jest irytujące. Podobnie jak sentymentalne mapy Niemiec na ścianie. Nawet Bydgoszcz leży w granicach Niemiec. Centralkę udało mi się wyciszyć. W prosty sposób, zamknąłem ją w kuchennej zmywarce.