ETAP 41 – 14.10.2012 Spangenberg – Homberg (29 km)
Dzień zaczynamy od sympatycznego wpisu do pamiątkowego zeszytu . Dołączamy kilka drobiazgów. Miejsce naprawdę rewelacja i jeszcze porównanie z poprzednim noclegiem w Waldkappel. Jest przed 7:00, pogoda ok. Idziemy do Moershausen i tu kompletne jaja. Cała wioska jest „przystrojona” w ozdoby wykonane na drutach . „Obrobione” są pnie drzew, słupy, kosze na śmieci itd. Czego to nie można wymyśleć, gdy rywalizuje się o tytuł najładniejszej wsi. Szczególnie, gdy współzawodnictwo ma miejsce w Niemczech. Te jeszcze nigdzie nie grali. Przekraczamy rzekę Fuldę i krótki postój w Malsfeld. Za wioską pod górę, trochę zatyka. Jest ładna pogoda, choć czuć już jesień. Niespodzianka w Dagobertshausen. Kościół bardzo przyjazny pielgrzymom. Specjalny kącik. Woda, drobiazgi, księga pamiątkowa, pieczątka, pocztówki. Zaproszenie do wypoczynku. Niezwykłe. Pomimo, że to taka prosta sprawa. Oaza spokoju i wyczuwalnej życzliwości. Wpis do księgi i opuszczamy kościół lżejsi o jakieś „10 km”. Kto tego nie przeżył, nie zrozumie. I znów podejście pod górę. Typowa Hesja. Przymusowa zamiana butów na sandały. Potem autostrada i Ostheim. W wiejskiej knajpie głośna impreza, śpiewy. Chyba jeszcze nie skończyli od wczoraj. Potem przyjazny pielgrzymom kościół i wspaniała lipa – okaz. Następnie Mosheim i znowu pod górę, dalej Hombergshausen i jeszcze raz w górkę. Trzeba się nagimnastykować. Zmęczenie. Na górze lotnisko sportowe i widok na Homberg. To jeszcze dobrze ponad godzinę. Widoczna na odległym wzgórzu wieża zamkowa, my idziemy w dół, do miasta. Myślę, że etap jest jednak dłuższy o kilka kilometrów niż podaje przewodnik. Jesteśmy już w Hombergu, odpoczynek na ławce. Dzwonimy do schroniska. Bez skutku. Idziemy do rynku. Super. Miasteczko typisch deutsch. Zaczyna lekko mżyć, brak informacji o noclegach, a my mamy naprawdę już dość. Próbujemy na wydrę w jednym z wytypowanych budynków. Wchodzimy od tyłu na zaplecze jakiejś knajpy czy klubu. I co? Życzliwi ludzie coś improwizują, sympatyczna pani zaprowadza nas na poddasze do pokoju gościnnego i mamy nocleg. W jednym z najstarszych budynków w mieście. Rok 1508. Klimaty super. Tu mogę próbować leczyć moje obolałe stopy.