ETAP 46 – 20.10.2012 (Gönern ) Niederhörlen – Heinchen (21 km)
Śniadanie w pensjonacie. Od gospodyni dowiadujemy się, jak nazywa się nasz wczorajszy wybawca. Potem już w Polsce ustalimy więcej danych i prześlemy podziękowania. Jeszcze po ciemku, trochę na czuja przechodzimy całą górę i jesteśmy w punkcie wyjścia, czyli Niederhorlen. Zaczynamy nowy etap. Wymarzona pogoda, piękne krajobrazy. Małe wiejskie kościółki i domy z fachwerku. Przez las pod górę, potem w dół, łąki i wioska i znowu to samo, znowu pod górę. Piękne i zdrowe lasy. Olbrzymia ilość dorodnych grzybów. Rydze, borowiki i podgrzybki. Dlaczego Niemcy ich nie zbierają? My robimy przynajmniej zdjęcia. Zatrzymujemy się przy Phillipsbuche – buku upamiętniającym księcia heskiego Filipa Wielkodusznego. To znacząca postać w historii Hesja. Człowiek renesansu, jedna z czołowych postaci niemieckiej reformacji, fundator uniwersytetu w Marburgu, a do tego osoba słynąca ze swej tolerancji. Jest sobota, w Ewersbach zdążyliśmy zrobić na chybcika jakieś zakupy. W sumie kicha, wędlina i chlebek z rodzynkami. Za to w Rittershausen miło. Spragnieni wchodzimy do barku napić się jakiejś coli. Na wieść, że jesteśmy pielgrzymami, serdeczna rozmowa i po podwójnej coli od firmy. Dalej przez piękne lasy, w górę i w dół. Opuszczamy Hesję, zaczyna się Nadrenia Północna- Westfalia. Dochodzimy do Heinchen. Zadbana, w sumie luksusowa prywatna kwatera i zimna sypialnia. Do tego ścisłe zasady porządkowe z zakazem sikania na stojąco włącznie.